XXII Zimowe Igrzyska Olimpijskie dobiegły końca. Ogień olimpijski w Soczi zgasł. Jakie to były Igrzyska? Co z nich warto zapamiętać?
Ponad dwa tygodnie sportowych emocji za nami. Olimpiada w Soczi była bardzo udana dla polskiego sportu. Po raz kolejny zdobyliśmy sześć krążków (w tym aż 4 złote) i zajęliśmy wysokie 11 miejsce w klasyfikacji medalowej wyprzedzając wiele potęg światowych. Kto by się tego spodziewał? Chyba najwięksi magowie i wróżbici nie wytypowaliby, że w Soczi aż czterokrotnie usłyszymy Mazurka Dąbrowskiego. Polski hymn na rosyjskiej ziemi cztery razy? Coś pięknego! Kto to przegapił niech żałuje. To może zacznijmy po kolei, kto nam takich emocji dostarczał i jak ja to widziałem?
Gwiazdor numer jeden polskiej kadry olimpijskiej to oczywiście Kamil Stoch. Chłopak z Zębu wywalczył dwa złote medale. Na normalnej skoczni zdeklasował on swoich rywali. Już po pierwszym skoku, w którym pobił rekord skoczni wiedziałem, że zdobędzie złoty medal. Był to drugi dzień Igrzysk a my już mieliśmy zloty krążek. Radość zapanowała ogromna, a ja wiedziałem, że na dużej skoczni on musi to powtórzyć. No i powtórzył. Już nie z taką przewagą, ale udało mu się. O 1,3 pkt wyprzedził dziadziusia Noriakiego Kasai. Długo czekaliśmy aż się wyświetli oficjalny wynik i może trochę drżeliśmy. Drugie złoto dla Stocha. Trzeci w historii skoczek narciarski, który wygrał dwa indywidualne konkursy na Olimpiadzie. Brawo. Bravissimo.
Między dwoma złotami zdobytymi przez Kamila, medal z najcenniejszego kruszcu zdobyła Justyna Kowalczyk. Wygrała ona w niebywałych okolicznościach o których pisałem na blogu zaraz po tym gdy zwyciężyła. Gdy zwiększała swoją przewagę nad rywalkami to aż chciało się skakać z radości. Wspaniała chwila. Pokonała wszystkie swoje słabości oraz kontuzję i stanęła na najwyższym stopniu podium.
Bohaterami Igrzysk są łyżwiarze i łyżwiarki szybkie. To oni zdobyli połowę polskich medali na tej olimpiadzie. To wyścigi z ich udziałem przyprawiały człowieka o zawał serca. Wszystko działo się tam na ułamki sekund. Zbigniew Bródka zdobył złoto wygrywając z Holendrem o trzy tysięczne sekundy, czyli o jakieś 4,5 centymetra. Niewiarygodne. Polak zdobył złoto w panczenach, a przecież w naszym kraju nie ma krytego toru łyżwiarskiego. Można? Można. A żeby zrobić na złość wszystkim to męska drużyna sięgnęła po brąz, a kobieca po srebro. Taka to ironia losu.
Oprócz zwycięstw były też rozczarowania. Największym z nich były chyba nasze biathlonistki. Wszyscy liczyli, że chociaż jedna z nich albo drużyna zdobędą, któryś z medali. Szans było wiele, ale żadna niewykorzystana. Jak dobrze strzelały to słabo biegły i na odwrót. W drużynie zawiodła jedna z nich i marzenia o medalu prysły na samym początku. Mówi się trudno, walczy się dalej.
Czwarte miejsce drużyny skoczków nie było porażką. Wiadomo, że wszyscy liczyli na medal, ale się troszkę przeliczyliśmy. Nadzieje i apetyty były ogromne. Reprezentacje Niemiec, Austrii i Japonii były silniejsze od nas. My zajęliśmy i tak najwyższe miejsce w historii. Za to im chwała.
Co jeszcze zapamiętam z tegorocznej Olimpiady? Na pewno dwa złote medale Ole Einara Bjoerdalena, który w wieku 40 lat stał się najbardziej utytułowanym sportowcem w historii zimowych Igrzysk. W pamięci utkwi mi również żałoba gospodarzy po tym, gdy przegrali ćwierćfinałowy mecz hokeja z Finlandią. Mina Putina była bezcenna. Sam turniej hokejowy uważam za mało ciekawy. Nie było jakiś wielkich zwrotów akcji, wielu dogrywek, rzutów karnych czy jakiś dramatów.
Igrzyska za nami. Kolejne zimowe odbędą się za 4 lata w koreańskim Pyeongchang. Sześć medali tak jak w Vancouver i w Soczi będzie tam ogromnym sukcesem. Cztery lata to sporo czasu, aby wiele poprawić w polskim sporcie. Czy się uda? Mam nadzieję. Trzymam kciuki za działaczy. Na koniec mówię wszystkim polskim olimpijczykom: DZIĘKUJĘ.
niedziela, 23 lutego 2014
sobota, 22 lutego 2014
Quo Vadis Kolejorzu?
Przed tygodniem ruszyła runda wiosenna piłkarskiej Ekstraklasy. Jakie oczekiwania mają kibice poznańskiego Lecha? W jakim miejscu znajduje się obecnie Kolejorz? Dokąd zmierza Duma Wielkopolski?
Po 21 kolejkach, które odbyły się jesienią 2013 roku Lechici znajdowali się na 4 miejscu w tabeli, tracąc do prowadzącej Legii 9 "oczek". Ani dużo, ani mało zważając na fakt, że po 30. kolejkach punkty wszystkich drużyn zostaną podzielone na pół. Dobra sytuacja wyjściowa przed walką o "Majstra". Nadzieje w klubie ogromne. Cel minimum to oczywiście awans do europejskich pucharów. Cel maksimum to wspomniana wyżej walka o mistrza. Inne cele? Trener Rumak twierdzi, że Lech ma w końcu zacząć grać ultra ofensywnie i że lepiej jest wygrać 4:2 niż 1:0. Taka gra z pewnością spodobałaby się wszystkim. Aż mi się przypomniały czasy Smudy w Poznaniu. Co z tego wyniknie? Aż się boję...
Pierwsza kolejka na wiosnę to spotkanie z Śląskiem. Gra Lecha na tle słabiutkiego Śląska z wieloma problemami przeciętna. Na szczęście wynik zadowalający. 2:1 do przodu, 3 punkty zostały w Poznaniu i to się liczy. Niestety ultra ofensywnej gry nie zobaczyliśmy. Mieliśmy ją zobaczyć w Szczecinie i co? Zobaczyliśmy, ale tragiczną grę Lecha po stracie piłki, mizerną grę całej czwórki defensorów zespołu. W ataku były wykreowane 3-4 fajne okazje bramkowe po kombinacyjnych akcjach Hamalainena. Efekt? Jedna bramka młodego Lechity- Kownackiego i 5 goli Robaka dla Pogoni. Jednym słowem KATASTROFA.
To już kolejna wpadka trenera Rumaka nad którym czarne chmury zbierają się średnio, co 2 miesiące. Jednak zarząd klubu ma do niego chyba bezgraniczne zaufanie. Czy słusznie? Okaże się po zakończeniu kolejnego sezonu. Jeśli Lech nie będzie walczył o mistrzostwo Polski do ostatniej kolejki to przyjdzie pora rozstania się z tym trenerem. Wyleci z klubu z hukiem i raczej nikt za nim nie zatęskni. Nie jestem za szybkim zwalnianiem trenerów, ale jeśli w 2 lata nie udało się awansować do fazy grupowej ligi europejskiej ani zdobyć pucharu Polski i mistrzostwa to jest coś nie tak. Szczególnie jeśli chodzi o taki klub jakim jest Lech Poznań.
Motto kibiców klubu brzmi: Nigdy się nie poddawaj. Piłkarze mają ten napis też na swoich koszulkach. Muszą zostawić na boisku serce i walczyć do końca jeśli chcą się liczyć w walce o najwyższe cele. Czy tak będzie? Mam nadzieje chociaż sam nie wiem. Wierzę głęboko, bo mam ten klub w sercu, ale obiektywnie rzecz biorąc może być różnie z dalszymi losami tego klubu w tym sezonie. Quo Vadis Kolejorzu?
środa, 19 lutego 2014
Czas leci, ale pamięć pozostaje
Czas zawsze szybko ucieka. Jest szybszy niż Usain Bolt, a więc szybszy niż najszybszy człowiek na naszej planecie. Mimo iż czas przemija to najważniejsza jest w tym wszystkim nasza pamięć.
Nie ma rady na uciekający czas. Mijają nam sekundy, minuty, godziny, dni, miesiące i lata. Tak już jest ten świat skonstruowany. Tego nie da się obejść. Musimy się z tym pogodzić. Czas leci nieubłaganie. Co się kiedyś wydarzyło to widocznie musiało się wydarzyć. Taki scenariusz zapisany mieliśmy gdzieś tam na Górze. Co mogę Wam dzisiaj więcej napisać? Chyba tylko to, żeby się nigdy nie załamywać, a także żeby pamiętać o tych najbliższych. Dbać o jak najlepszy kontakt z nimi. Starać się być blisko, bo przecież nie znamy dnia, ani godziny, w których ich zabraknie..
Pamiętam [*]
piątek, 14 lutego 2014
Rozprawa o Walentynkach
W polskim prawie nie istnieje coś takiego jak autoplagiat więc postanowiłem skopiować swoją notkę sprzed 2 lat z innego bloga, wprowadzając tylko drobne modyfikacje. Dotyczy ona dzisiejszego święta, które jest coraz bardziej skomercjalizowane. Mimo to widzę w nim pewną ideę daną nam niegdyś przez pewnego świętego.
Zmieniły się czasy, zmienili się ludzie. Nikt już nie widzi idei zostawionej nam przez Walentego. Śmieszne? Bolesne? Prawdziwe. Walentynki obchodzi się raz w roku tylko po to aby pokazać coś innym. Stały się zwykłą pokazówką i w pełni skomercjalizowanym świętem. Od małego jesteśmy uczeni, że takie uczucie jak miłość powinniśmy okazywać przez cały rok. Walentynki powinny być świętem tylko pokazującym, że są na świecie ludzie zakochani i tego dnia można zrobić jedynie coś szalonego, co ewentualnie może wzmocnić uczucie. Uczucia powinno się okazywać 365 dni w roku przez 24 godziny na dobę, a nie tylko przez 24 godziny w roku. Niektórym ciężko to zrozumieć.
Męczennikiem w słusznej sprawie warto być? Warto brać przykład ze świętego Walentego? Warto iść jego śladem? Może..
"Walczcie, a będzie Wam dane. Wierzcie, a osiągnięcie swoje cele."
Na początek trochę historii. Jest to święto na cześć świętego Walentego, który żył w II wieku naszej ery. Legenda głosi, że jego narzeczona pod wpływem jego miłości odzyskała wzrok. Gdy dowiedział się o tym cesarz to kazał zabić Walentego. W przeddzień egzekucji Walenty napisał list do swojej ukochanej i podpisał "Od Twojego Walentego". Co więc można wyciągnąć z owej legendy? Przede wszystkim jedną zasadniczą rzecz, a mianowicie ideę, którą jest wiara w uczucie i że prawdziwość uczucia może powodować cuda. Takim cudem było właśnie odzyskanie wzroku przez narzeczoną naszego bohatera. Zadać należy sobie pytanie, co miał z tego wszystkiego Walenty? Po jaką cholerę mu to było skoro zginął jako męczennik? Było mu to bardzo potrzebne, ponieważ dzięki temu zginął jako spełniony człowiek, dał przed śmiercią swojej ukochanej zdrowie i uśmiech, a także pokazał następnym pokoleniom, że miłość wymaga poświęceń. Chwała mu za to!
Zmieniły się czasy, zmienili się ludzie. Nikt już nie widzi idei zostawionej nam przez Walentego. Śmieszne? Bolesne? Prawdziwe. Walentynki obchodzi się raz w roku tylko po to aby pokazać coś innym. Stały się zwykłą pokazówką i w pełni skomercjalizowanym świętem. Od małego jesteśmy uczeni, że takie uczucie jak miłość powinniśmy okazywać przez cały rok. Walentynki powinny być świętem tylko pokazującym, że są na świecie ludzie zakochani i tego dnia można zrobić jedynie coś szalonego, co ewentualnie może wzmocnić uczucie. Uczucia powinno się okazywać 365 dni w roku przez 24 godziny na dobę, a nie tylko przez 24 godziny w roku. Niektórym ciężko to zrozumieć.
Męczennikiem w słusznej sprawie warto być? Warto brać przykład ze świętego Walentego? Warto iść jego śladem? Może..
"Walczcie, a będzie Wam dane. Wierzcie, a osiągnięcie swoje cele."
czwartek, 13 lutego 2014
Per aspera ad astra
Serce rośnie, gdy polski sportowiec wygrywa na świecie. Duma rozpiera, gdy zdobywa medal na Igrzyskach Olimpijskich. Podziw budzi fakt, że to medal złoty i to zdobyty w niebywałych okolicznościach.
Przed Olimpiadą kibice w Polsce dostali wiadomość, że Justyna Kowalczyk jest kontuzjowana. Na początku mowa była o stłuczonej stopie, a następnie pojawiła się informacja, że jest ona złamana. O zgrozo- pomyśleli wszyscy fani polskiej królowej nart. Nasza największa medalowa nadzieja w Soczi obok Stocha nie zdobędzie medalu i będzie kompletna klapa. Cztery lata przygotowań pójdą na nic. No cóż.. Kontuzje się zdarzają. To jest sport i takie jest życie. Chwała jej za to, że startuje mimo kontuzji. Wielu by zrezygnowało, odpuściło, ale nie ona. Przyszedł pierwszy bieg i tam Kowalczyk zajęła szóste miejsce. Więcej się po prostu nie dało. Do tego pechowy upadek. Polka powiedziała- walczę dalej. Tak też zrobiła. Następny bieg był na 10 km stylem klasycznym (jej ulubionym). Pierwsza moja myśl dzisiejszego poranka była taka, że albo zdobędzie medal na tym dystansie albo wróci do kraju bez medalu. Przed startem było widać mobilizacje. Ruszyła na trasę szybko i żywiołowo. Z każdym punktem pomiaru czasu zwiększała swoją przewagę nad rywalkami. Pomyślałem sobie- jak ona to robi? Przecież złamana stopa pewnie ją cholernie boli. Czy można biegać na najwyższym poziomie ze złamaną kością śródstopia? Widać można i to na najwyższym światowym poziomie. Ano adrenalina zrobiła pewnie swoje. 31-latka pokazała, że ma ogromne serce do walki. Pokazała swoim krytykom, których z każdym dniem było coraz więcej, że potrafi przekroczyć ludzkie możliwości. Biegła na tych swoich nartach po swój piąty w karierze krążek olimpijski (drugi złoty). W Vancouver zdobyła złoto po walce do ostatnich metrów z Marit Bjoergen. W Soczi zmiażdżyła rywalki, a jej odwieczna rywalka zajęła 5 miejsce. Taki triumf cieszy bardzo.Wygrała z rywalkami. Wygrała z krytykami. Wygrała przede wszystkim sama ze sobą i swoją kontuzją. Coś pięknego! Niech się każdy uczy od niej wytrwałości, bo bez walki nie ma nic.
Jaki wniosek z dzisiejszego występu Polki w Soczi? Kiedy wszyscy Cię skreślają, kiedy wiatr Ci w oczy wieje, idź mimo to po swoje. Nie oglądaj się na innych. Nie słuchaj się zawistnych ludzi. Rób swoje! Jest szansa, że wtedy sięgniesz gwiazd, bo przecież per aspera ad astra...
Przed Olimpiadą kibice w Polsce dostali wiadomość, że Justyna Kowalczyk jest kontuzjowana. Na początku mowa była o stłuczonej stopie, a następnie pojawiła się informacja, że jest ona złamana. O zgrozo- pomyśleli wszyscy fani polskiej królowej nart. Nasza największa medalowa nadzieja w Soczi obok Stocha nie zdobędzie medalu i będzie kompletna klapa. Cztery lata przygotowań pójdą na nic. No cóż.. Kontuzje się zdarzają. To jest sport i takie jest życie. Chwała jej za to, że startuje mimo kontuzji. Wielu by zrezygnowało, odpuściło, ale nie ona. Przyszedł pierwszy bieg i tam Kowalczyk zajęła szóste miejsce. Więcej się po prostu nie dało. Do tego pechowy upadek. Polka powiedziała- walczę dalej. Tak też zrobiła. Następny bieg był na 10 km stylem klasycznym (jej ulubionym). Pierwsza moja myśl dzisiejszego poranka była taka, że albo zdobędzie medal na tym dystansie albo wróci do kraju bez medalu. Przed startem było widać mobilizacje. Ruszyła na trasę szybko i żywiołowo. Z każdym punktem pomiaru czasu zwiększała swoją przewagę nad rywalkami. Pomyślałem sobie- jak ona to robi? Przecież złamana stopa pewnie ją cholernie boli. Czy można biegać na najwyższym poziomie ze złamaną kością śródstopia? Widać można i to na najwyższym światowym poziomie. Ano adrenalina zrobiła pewnie swoje. 31-latka pokazała, że ma ogromne serce do walki. Pokazała swoim krytykom, których z każdym dniem było coraz więcej, że potrafi przekroczyć ludzkie możliwości. Biegła na tych swoich nartach po swój piąty w karierze krążek olimpijski (drugi złoty). W Vancouver zdobyła złoto po walce do ostatnich metrów z Marit Bjoergen. W Soczi zmiażdżyła rywalki, a jej odwieczna rywalka zajęła 5 miejsce. Taki triumf cieszy bardzo.Wygrała z rywalkami. Wygrała z krytykami. Wygrała przede wszystkim sama ze sobą i swoją kontuzją. Coś pięknego! Niech się każdy uczy od niej wytrwałości, bo bez walki nie ma nic.
Jaki wniosek z dzisiejszego występu Polki w Soczi? Kiedy wszyscy Cię skreślają, kiedy wiatr Ci w oczy wieje, idź mimo to po swoje. Nie oglądaj się na innych. Nie słuchaj się zawistnych ludzi. Rób swoje! Jest szansa, że wtedy sięgniesz gwiazd, bo przecież per aspera ad astra...
niedziela, 9 lutego 2014
Warto marzyć
Marzenia się spełniają. Udowodnił to dzisiaj Kamil Stoch. Zdobył złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich w Soczi i spełnił swoje dziecięce marzenia.
Jako 12-latek wymarzył sobie, że kiedyś pojedzie na Olimpiadę i zdobędzie złoty medal. Stało się. Chłopak z Zębu był w sobotni wieczór klasą sam dla siebie i stanął na najwyższym stopniu podium. Dzięki ciężkiej pracy i zaangażowaniu pokazał, że jeśli się czegoś naprawdę chcę to się to osiągnie. Niech to będzie wskazówka dla wszystkich młodych ludzi, którzy chcą coś w życiu zdobyć. Jeśli chce się spełnić swoje marzenia to przede wszystkim nie można siedzieć na dupie! To tyle na dzisiaj. Peace!
https://www.youtube.com/watch?v=277TASChoAg#t=133[Wiktor
Jako 12-latek wymarzył sobie, że kiedyś pojedzie na Olimpiadę i zdobędzie złoty medal. Stało się. Chłopak z Zębu był w sobotni wieczór klasą sam dla siebie i stanął na najwyższym stopniu podium. Dzięki ciężkiej pracy i zaangażowaniu pokazał, że jeśli się czegoś naprawdę chcę to się to osiągnie. Niech to będzie wskazówka dla wszystkich młodych ludzi, którzy chcą coś w życiu zdobyć. Jeśli chce się spełnić swoje marzenia to przede wszystkim nie można siedzieć na dupie! To tyle na dzisiaj. Peace!
https://www.youtube.com/watch?v=277TASChoAg#t=133[Wiktor
czwartek, 6 lutego 2014
Magia Igrzysk
Godziny dzielą nas od rozpoczęcia XXII Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Największej światowej imprezy sportowej. Czym dla mnie jest Olimpiada? Dlaczego ta impreza ma w sobie swoistą magię?
Moje pierwsze zimowe Igrzyska (bo na takich się dzisiaj skupiam), które obejrzałem w TV? 2002 rok i Salt Lake City. Przeżyłem wtedy dwa olimpijskie krążki Adama Małysza. Brąz i srebro, ale oczekiwania były na dwa złote medale. Niestety dla nas, królem tamtej Olimpiady był Simon Ammann. Cztery lata później najlepsi sportowcy zimowi spotkali się w Turynie. Oczekiwań na medal nie było. Małysz nie był w formie i nikt nie liczył, że zdobędzie medal. Zdarzyły się jednak dwie niespodzianki. Srebrny krążek w biathlonie zdobył Tomasz Sikora i brązowy w biegach zdobyła Justyna Kowalczyk. Polacy zrobili więcej niż każdy się spodziewał. Następne Igrzyska zimowe odbyły się w kanadyjskim Vancouver. Oczekiwania na medale największe od lat. Kowalczyk dominowała w Pucharze Świata w biegach, a "Orzeł z Wisły" odzyskał dawną formę. Kowalczyk zdobyła trzy medale (w tym złoty, który był drugim złotym medalem Polaków w historii zimowych igrzysk), Małysz zdobył dwa srebrne, bo po raz kolejny lepszy od niego okazał się Ammann. Do tego nasze panczenistki zdobyły niespodziewanie brązowy medal. Sześć medali w Kanadzie to największy sukces polskiej reprezentacji. Szczyt szczytów. Teraz pora na Soczi. Szanse medalowe? Kilka. Kowalczyk x3, Stoch x2, drużyna skoczków, drużyna panczenistek i panczenistów. Jak Polacy powtórzą sukces sprzed 4 lat to każdy będzie szczęśliwy. Jednak nikt nie zabroni nam, kibicom marzyć, bo przecież igrzyska mają swoją magię...
Tym razem najlepsi sportowcy zimowych sportów zagoszczą w Soczi, czyli w rosyjskim kurorcie... letnim. Będzie to pierwsza w historii zimowa olimpiada w Rosji i pierwsza w takim klimacie. W końcu Putin sobie wymyślił, że tam zorganizuje igrzyska i basta. Dopiął swego. Przyznano organizacje Rosji, a on za wszelką celę chce udowodnić, że to będzie najlepsza Olimpiada zimowa w historii. Kwestie przygotowana obiektów i ogólna organizacja wzbudza wiele kontrowersji. Nic dziwnego, bowiem wg. osób przebywających w Soczi wiele rzeczy jest jeszcze niedokończonych i wszystko jest po przywieszane "na sznurku". Do tego wielu mieszkańców tego kraju skarżyło się na wysiedlanie ich z miejsc zamieszkania, w których zostały zbudowane areny olimpijskie. Ale co z tego? Przez najbliższe dwa tygodnie będą liczyły się zmagania sportowców, a później wszyscy zapamiętają zwycięzców i bohaterów. Wszyscy zapomną o kontrowersjach, bo Igrzyska wszystkich zaczarują. Taką mają magię...
Ideą starożytnych Igrzysk Olimpijskich była czysta sportowa rywalizacja, oddawanie czci bogom greckich i pokój boży. Zwycięzcy otrzymywali tylko wieniec laurowy i byli podziwiani przez wszystkich. Dzisiaj Olimpiada to pełna komercja, a i nie wszyscy zwycięzcy są należycie doceniani. Taka to magia ;o Jednak gdy ktoś kocha sport to skupi się tylko na rywalizacji, a nie na tym, co jest dookoła zawodów.
Wielu sportowych emocji i medali biało-czerwonych w najbliższych dwóch tygodniach :) Peace!
Moje pierwsze zimowe Igrzyska (bo na takich się dzisiaj skupiam), które obejrzałem w TV? 2002 rok i Salt Lake City. Przeżyłem wtedy dwa olimpijskie krążki Adama Małysza. Brąz i srebro, ale oczekiwania były na dwa złote medale. Niestety dla nas, królem tamtej Olimpiady był Simon Ammann. Cztery lata później najlepsi sportowcy zimowi spotkali się w Turynie. Oczekiwań na medal nie było. Małysz nie był w formie i nikt nie liczył, że zdobędzie medal. Zdarzyły się jednak dwie niespodzianki. Srebrny krążek w biathlonie zdobył Tomasz Sikora i brązowy w biegach zdobyła Justyna Kowalczyk. Polacy zrobili więcej niż każdy się spodziewał. Następne Igrzyska zimowe odbyły się w kanadyjskim Vancouver. Oczekiwania na medale największe od lat. Kowalczyk dominowała w Pucharze Świata w biegach, a "Orzeł z Wisły" odzyskał dawną formę. Kowalczyk zdobyła trzy medale (w tym złoty, który był drugim złotym medalem Polaków w historii zimowych igrzysk), Małysz zdobył dwa srebrne, bo po raz kolejny lepszy od niego okazał się Ammann. Do tego nasze panczenistki zdobyły niespodziewanie brązowy medal. Sześć medali w Kanadzie to największy sukces polskiej reprezentacji. Szczyt szczytów. Teraz pora na Soczi. Szanse medalowe? Kilka. Kowalczyk x3, Stoch x2, drużyna skoczków, drużyna panczenistek i panczenistów. Jak Polacy powtórzą sukces sprzed 4 lat to każdy będzie szczęśliwy. Jednak nikt nie zabroni nam, kibicom marzyć, bo przecież igrzyska mają swoją magię...
Tym razem najlepsi sportowcy zimowych sportów zagoszczą w Soczi, czyli w rosyjskim kurorcie... letnim. Będzie to pierwsza w historii zimowa olimpiada w Rosji i pierwsza w takim klimacie. W końcu Putin sobie wymyślił, że tam zorganizuje igrzyska i basta. Dopiął swego. Przyznano organizacje Rosji, a on za wszelką celę chce udowodnić, że to będzie najlepsza Olimpiada zimowa w historii. Kwestie przygotowana obiektów i ogólna organizacja wzbudza wiele kontrowersji. Nic dziwnego, bowiem wg. osób przebywających w Soczi wiele rzeczy jest jeszcze niedokończonych i wszystko jest po przywieszane "na sznurku". Do tego wielu mieszkańców tego kraju skarżyło się na wysiedlanie ich z miejsc zamieszkania, w których zostały zbudowane areny olimpijskie. Ale co z tego? Przez najbliższe dwa tygodnie będą liczyły się zmagania sportowców, a później wszyscy zapamiętają zwycięzców i bohaterów. Wszyscy zapomną o kontrowersjach, bo Igrzyska wszystkich zaczarują. Taką mają magię...
Ideą starożytnych Igrzysk Olimpijskich była czysta sportowa rywalizacja, oddawanie czci bogom greckich i pokój boży. Zwycięzcy otrzymywali tylko wieniec laurowy i byli podziwiani przez wszystkich. Dzisiaj Olimpiada to pełna komercja, a i nie wszyscy zwycięzcy są należycie doceniani. Taka to magia ;o Jednak gdy ktoś kocha sport to skupi się tylko na rywalizacji, a nie na tym, co jest dookoła zawodów.
Wielu sportowych emocji i medali biało-czerwonych w najbliższych dwóch tygodniach :) Peace!
Teoria, a praktyka
Jakże to dwie odmienne sprawy. Zasadniczo powinny się pokrywać i ze sobą współgrać, ale w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Dlaczego?
Teoria to nasza wiedza na jakiś temat. Zwyczajny suchy fakt, który przyjmujemy do świadomości. Możemy się z nim zgadzać lub też nie. Możemy coś teoretycznie wiedzieć, ale zupełnie się do tego nie stosować. Teoretycznie każdy z nas jest zwycięzcą. Teoretycznie to człowiek może wszystko! Ale...
Praktycznie jest już zupełnie inaczej niż w teorii. Praktyka to umiejętność zastosowania swojej wiedzy. Zacna umiejętność. Trudna umiejętność. Przydatna.
Pierwszy z brzegu przykład różnicy między praktyką, a teorią to oczywiście szkolenie na prawo jazdy. Teoretycznie człowiek się nic nie nauczy, a egzamin teoretyczny niewiele daje człowiekowi. Nauczona teoria za dużo nie pomoże człowiekowi w zdaniu egzaminu praktycznego. Takich przykładów w życiu jest wiele. W każdej dziedzinie życia można taki znaleźć. Od tych banalnych po te bardziej poważne. Teoretycznie możemy coś chcieć, a praktycznie nie możemy tego mieć etc...
Fajnie by było jakby teoria szła zawsze w parze z praktyką. Człowiek wtedy byłby naprawdę szczęśliwy. Tylko czy tak się da?
Pisanie notki o 2:00 to zdecydowanie nie dla mnie. Peace! :) #NSNP!
http://www.youtube.com/watch?v=gnhXHvRoUd0
Teoria to nasza wiedza na jakiś temat. Zwyczajny suchy fakt, który przyjmujemy do świadomości. Możemy się z nim zgadzać lub też nie. Możemy coś teoretycznie wiedzieć, ale zupełnie się do tego nie stosować. Teoretycznie każdy z nas jest zwycięzcą. Teoretycznie to człowiek może wszystko! Ale...
Praktycznie jest już zupełnie inaczej niż w teorii. Praktyka to umiejętność zastosowania swojej wiedzy. Zacna umiejętność. Trudna umiejętność. Przydatna.
Pierwszy z brzegu przykład różnicy między praktyką, a teorią to oczywiście szkolenie na prawo jazdy. Teoretycznie człowiek się nic nie nauczy, a egzamin teoretyczny niewiele daje człowiekowi. Nauczona teoria za dużo nie pomoże człowiekowi w zdaniu egzaminu praktycznego. Takich przykładów w życiu jest wiele. W każdej dziedzinie życia można taki znaleźć. Od tych banalnych po te bardziej poważne. Teoretycznie możemy coś chcieć, a praktycznie nie możemy tego mieć etc...
Fajnie by było jakby teoria szła zawsze w parze z praktyką. Człowiek wtedy byłby naprawdę szczęśliwy. Tylko czy tak się da?
Pisanie notki o 2:00 to zdecydowanie nie dla mnie. Peace! :) #NSNP!
"Off the night, while you live it up, I'm off to sleep
Waging wars to shake the poet and the beat"
wtorek, 4 lutego 2014
Wyjazd
Nie masz siły? Potrzebujesz odpocząć? Chcesz inaczej, z dystansem spojrzeć na świat? Wyjedź sobie na kilka dni.
Człowiek jest organizmem, któremu się czasami wyładowują baterie. Każdy z nas ma takie momenty, że potrzebuje nabrać dystansu do życia. Każdy z nas potrzebuje nowych sił. Najlepszym rozwiązaniem (w moim przypadku na pewno tak jest) jest wyjazd. Tak po prostu, uważam, że wyjazd powoduje, że człowiek może odpocząć od codzienności, od osób i od wszystkiego, co na co dzień go dotyka i frapuje. Taka już ludzka natura, że chwila wytchnienia jest czasami potrzebna na waga złota.
Po powrocie każdy może spojrzeć trochę inaczej na świat i na wszystkie problemy. Ma się naładowane baterie i można z nowymi siłami realizować swoje cele i marzenia. Czego chcieć więcej?
Peace ! :)
P.S. Wyjazd to nie ucieczka. To tylko jeden ze sposobów na oderwanie się od codzienności.
Człowiek musi być czasami OFF :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)