Serce rośnie, gdy polski sportowiec wygrywa na świecie. Duma rozpiera, gdy zdobywa medal na Igrzyskach Olimpijskich. Podziw budzi fakt, że to medal złoty i to zdobyty w niebywałych okolicznościach.
Przed Olimpiadą kibice w Polsce dostali wiadomość, że Justyna Kowalczyk jest kontuzjowana. Na początku mowa była o stłuczonej stopie, a następnie pojawiła się informacja, że jest ona złamana. O zgrozo- pomyśleli wszyscy fani polskiej królowej nart. Nasza największa medalowa nadzieja w Soczi obok Stocha nie zdobędzie medalu i będzie kompletna klapa. Cztery lata przygotowań pójdą na nic. No cóż.. Kontuzje się zdarzają. To jest sport i takie jest życie. Chwała jej za to, że startuje mimo kontuzji. Wielu by zrezygnowało, odpuściło, ale nie ona. Przyszedł pierwszy bieg i tam Kowalczyk zajęła szóste miejsce. Więcej się po prostu nie dało. Do tego pechowy upadek. Polka powiedziała- walczę dalej. Tak też zrobiła. Następny bieg był na 10 km stylem klasycznym (jej ulubionym). Pierwsza moja myśl dzisiejszego poranka była taka, że albo zdobędzie medal na tym dystansie albo wróci do kraju bez medalu. Przed startem było widać mobilizacje. Ruszyła na trasę szybko i żywiołowo. Z każdym punktem pomiaru czasu zwiększała swoją przewagę nad rywalkami. Pomyślałem sobie- jak ona to robi? Przecież złamana stopa pewnie ją cholernie boli. Czy można biegać na najwyższym poziomie ze złamaną kością śródstopia? Widać można i to na najwyższym światowym poziomie. Ano adrenalina zrobiła pewnie swoje. 31-latka pokazała, że ma ogromne serce do walki. Pokazała swoim krytykom, których z każdym dniem było coraz więcej, że potrafi przekroczyć ludzkie możliwości. Biegła na tych swoich nartach po swój piąty w karierze krążek olimpijski (drugi złoty). W Vancouver zdobyła złoto po walce do ostatnich metrów z Marit Bjoergen. W Soczi zmiażdżyła rywalki, a jej odwieczna rywalka zajęła 5 miejsce. Taki triumf cieszy bardzo.Wygrała z rywalkami. Wygrała z krytykami. Wygrała przede wszystkim sama ze sobą i swoją kontuzją. Coś pięknego! Niech się każdy uczy od niej wytrwałości, bo bez walki nie ma nic.
Jaki wniosek z dzisiejszego występu Polki w Soczi? Kiedy wszyscy Cię skreślają, kiedy wiatr Ci w oczy wieje, idź mimo to po swoje. Nie oglądaj się na innych. Nie słuchaj się zawistnych ludzi. Rób swoje! Jest szansa, że wtedy sięgniesz gwiazd, bo przecież per aspera ad astra...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz