środa, 11 czerwca 2014

Moje mundiale

Już jutro początek XX piłkarskich mistrzostw świata. Tym razem 32 najlepsze drużyny globu zagrają na boiskach w Brazylii. Ja postanowiłem dzisiaj odświeżyć swoją pamięć i powspominać te mundiale, które pamiętam.

Moje pierwsze mistrzostwa, które pamiętam to rok 2002 i pierwszy mundial w dwóch krajach. Z czego zapamiętałem więc Koreę i Japonię? No chyba przede wszystkim z tego, że reprezentacja Polski zagrała na światowym czempionacie po 16 latach. Niebywałe przeżycie (mimo iż miałem 9 lat wtedy). Niestety awans na ten turniej to był maks możliwości naszych kopaczy. Przed turniejem pamiętam zapowiedzi Engela, że jedziemy po Puchar Świata. No i pojechali...  Na wycieczkę i rozegranie trzech meczów. Na początek gospodarze, czyli Koreańczycy. Miało być łatwo. Przecież średnia wzrostu Azjatów to metr sześćdziesiąt w kapeluszu. Mieliśmy wygrać siłą i skocznością. Skończyło się 2:0. Mecz otwarcia mieliśmy za sobą. Teraz w meczu o wszystko przyszło się zmierzyć z Portugalią, która jeszcze wtedy nie była taką potęgą naszpikowaną gwiazdami jak teraz. Każdy znał Luisa Figo, Nuno Gomesa czy Pauletę, ale wszyscy wierzyli, że z Koreą to była wpadka. No niestety nie była. Portugalczycy szybko pozbawili nas marzeń więc pozostał nam mecz o honor z USA. Nikt nie wierzył już nawet w wygraną, a tu biało-czerwoni sprawili niespodziankę wygrywając z Amerykanami 3:1. Tak zakończył się mundial dla Polaków. Potem jakoś mistrzostwa trwały, ale ciężko było się nimi emocjonować. Wczesna pora meczów, a człowiek był w szkole więc się nie oglądało. Jedynie jakieś skróty. No i spotkania były w większości zakodowane przez stację ze słoneczkiem. Dopiero obejrzałem mecz finałowy pomiędzy Brazylią, a Niemcami, który wygrali Canarinhos ze świetnym Ronaldo. Jego grzywka to dla mnie symbol tamtego mundialu. Tak samo jak oszukiwanie sędziów, którzy doprowadzili gospodarzy aż do półfinału. Ściany zawsze pomagały gospodarzom, ale nie w takim du,żym stopniu jak Koreańczykom podczas tych mistrzostw.

Minęły cztery lata. Człowiek się postarzał. Przyszedł czas na mundial w Niemczech. Polska po raz kolejny do niego awansowała. W grupie gospodarze, Ekwador i Kostaryka. Pierwsza myśl - łatwa grupa więc wyjdziemy z grupy. Niestety mecz otwarcia z Ekwadorem szybko przekreślił marzenia o dobrym wyniku. Potem Niemcy wybili nam futbol z głowy. Honoru Polaków bronił Boruc. W ostatnim meczu nasi wzięli się do roboty i wygrali mecz o pietruszkę z Kostaryką. Polska odpadła, ale mundial trwał dalej więc się nim emocjonowaliśmy. Na 64 możliwe mecze obejrzałem 53! Wariat i fanatyk. Warto było. Wiele się wtedy nauczyłem i właśnie od tych mistrzostw zaczęła się moja miłość do dziennikarstwa, o której kiedyś tutaj pisałem. Co ciekawego jeszcze z tamtego czempionatu? Półfinał pomiędzy Niemcami, a Włochami to było coś pięknego. Włosi wymęczyli gospodarzy w regulaminowym czasie, po to żeby w samej końcówce dogrywki zadać dwa ciosy gospodarzom, którzy zmierzali po złoto. A finał? Bańka Zidana w klatę Materazziego załatwiła w dogrywce sprawę. W karnych Italia była bezbłędna i pokazała, że jest drużyną turniejową.  Zresztą nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz.

2010 rok to pierwszy mundial na czarnym kontynencie. Tym razem stolicą futbolu stało się RPA. Tym razem też bez reprezentacji Polski. Zaciekawienie mundialem spadło w naszym kraju, ale nie u mnie. Obejrzałem około 40 spotkań. Na więcej nie pozwolił czas. Co z nich zapamiętałem? Cholerne wuwuzele. Ponoć na stadionie nie można było usiedzieć, ale przed telewizorem też było to denerwujące. Z ciekawszych momentów to mecz ćwierćfinałowy: Urugwaj- Ghana i ręka Suareza w 120 minucie kiedy to piłka zmierzała do siatki. Rzut karny obroniony, a potem szczęśliwy awans do strefy medalowej przez Urusów. A wszyscy chcieli wtedy, aby pierwszy raz w półfinałach zagrał zespół z Afryki. W finale zmierzyli się Hiszpanie z Holendrami. Spotkanie było partią szachów. Wszyscy już odliczali minuty do serii jedenastek, ale Andres Iniesta w 116 minucie zdobył gola i dał pierwszy Puchar Świata La Furia Roja i potwierdził ich dominacje na świecie.

Tak w takim mega skrócie wygląda moje wspomnienie trzech mundiali, które śledziłem. A jak będzie przez najbliższy miesiąc w Brazylii? Z pewnością na godziny przed startem można stwierdzić, że zabraknie wielu dobrych zawodników. Wiele gwiazd nie pojechało do Ameryki Południowej z powodu kontuzji. Między innymi Reus, Walcott czy Ribery. Futbol ma jednak więcej gwiazd, które z pewnością będą świeciły równie mocno, a ja będę miał o czym napisać i czym się podniecać podczas najbliższego miesiąca i jeszcze dłużej. Oby do 2018 roku...


P.S.W czasie mistrzostw na pewno notki będą pojawiać się rzadziej, a jak już będą to z pewnością będą dotyczyły sprawiedliwości, szczęścia bądź nieszczęścia, niespodzianek itd. Zresztą czas pokaże co przyniesie nam brazylijski czempionat i jakie tematy wypłyną z Amazonki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz