Państwo demokratyczne zapewnia swoim mediom podstawową wolność jaką jest wolność słowa. Polska od 25 lat jest wolnym krajem więc powinna istnieć owa wolność prawda? Nic bardziej mylnego! To tylko zapis w ustawie, którą opcja rządząca się chętnie podetrze.
Jak wyjaśnić można wejście prokuratury, ABW i policji do redakcji Tygodnika Wprost? Tego nie da się wytłumaczyć. Bo co? Bo panowie funkcjonariusze chcieli nagrania kompromitujące rząd? Za późno. Mleko się rozlało już wcześniej. W poniedziałek opublikowane zostały pierwsze rozmowy, a w kolejny będą następne, chyba że.... No właśnie, chyba że państwo przechwyci taśmy i pozbędzie się dowodów (zbrodni?). Więc po to udali się panowie podwładni premiera, aby wywrzeć presję na dziennikarzach, którzy zdecydowali się upublicznić materiały. Mówi się dziennikarz to hiena, ale nie jeśli chodzi o politykę. Tutaj nie podda się żadnym naciskom. Zresztą jakim prawem mieliby przekazać prokuraturze materiały skoro nie ma w tej sprawie wyroku niezawisłego sądu? Wyraźnie w kodeksie jest napisane, że nie można ujawniać informatora bez jego zgody. Amen i basta. Chociaż niektórzy tego nie rozumieją i woleli przeprowadzić zamach (słowo popularne w naszym kraju) na wolność słowa.
Nie mogę pojąć jakim prawem panowie z ABW dopuścili się użycia siły wobec naczelnego Wprostu. Przecież to są metody z poprzedniego ustroju, a także takie które są stosowane u naszych wschodnich sąsiadów. Amerykańskie gazety już przyrównały nasz kraj do Białorusi. Cholera. W jakim ja kraju żyje? W Polsce czy Białorusi? Może cofnijmy się do PRL-u. Wprowadźmy godzinę policyjną, Służby Bezpieczeństwa i wojsko na ulicę. Będziemy pałować wszystkich zgodnie z zasadą, kto nie jest z nami ten jest przeciwko nam. Bo skoro dziennikarze, których zadaniem jest przekazywanie prawdziwych i rzetelnych informacji, aby ludność miała świadomość tego jaki mamy burdel w kraju dostają po mordzie to czemu by tak wszystkich w opozycji do rządu nie dojechać?
W oczekiwaniu na pacyfikację można jednak podjąć kroki, aby jej zapobiec. Tylko jakie? Od upublicznienia pierwszych taśm w tygodniku odbyły się dwie konferencje premiera. Na jednej i drugiej odwracał on kota ogonem, żeby nie powiedzieć, że całą dupą. Najpierw odniósł się do brzydkiego słownictwa używanego w tych nagraniach. Dla mnie i dla większości obywateli to nie ma znaczenia, bo sami się tak odzywamy jak panowie Belka czy Sienkiewicz. Na dzisiejszej konferencji było jeszcze mniej konkretów. No chyba, że konkretem możemy nazwać to, że Tusk nie poda się do dymisji? A chyba powinien. Innego rozwiązania nie widać na horyzoncie. Tym bardziej, że wszyscy dziennikarze ze wszystkich mediów są już przeciwko rządowi. Nawet pani Monika "Stokrotka" Olejnik, która była wręcz wielbicielką premiera jest już w opozycji. To o czymś świadczy.
Sama afera taśmowa wywołała burzę. Natomiast wejście ABW i próba kradzieży owych taśm to już burza z piorunami, grzmotami, błyskawicami i wszystkimi innymi kataklizmami atmosferycznymi. Nasz drogi premier ma chyba pancerną parasolkę, bo go to nie rusza. Przyspawać do stołka łatwo człowieka, ale zrzucić z niego to już problem. W najbliższym czasie okaże się jednak czy to było przyspawanie czy może tylko przybicie gwoździem. Bo jeśli to drugie to oby ten gwóźdź był jak najdłuższy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz