Ostatnie kilka dni w domach wielu Polaków gościł jeden sport- piłka ręczna. Wszyscy chcieli oglądać naszych szczypiornistów, którzy dzielnie walczyli podczas mistrzostw Europy w Danii. Dlaczego Ci mężczyźni wywołują w nas takie emocje?
Moja przygoda z oglądaniem piłki ręcznej zaczęła się w styczniu 2007 roku. Wtedy to podczas mistrzostw świata w Niemczech, Orły Wenty sięgnęły po srebrny medal mundialu. Już wtedy toczyli oni dramatyczne boje, chociażby półfinał z Duńczykami zakończony dwiema dogrywkami! Od tamtej pory śledzę poczynania tych chłopaków podczas wielkich turniejów. Były wzloty (jak powyższe srebro, a także brązowy krążek dwa lata później), były także upadki jak Igrzyska Olimpijskie w Pekinie czy poprzednie Euro.
Obecne mistrzostwa Europy podopieczni Michaela Bieglera zaczęli od dwóch dramatycznych porażek z Serbią i Francją. Oba mecze były do wygrania, w obu graliśmy falami i niestety zakończyły się one przegranymi tylko jedną bramką. Decydowały końcówki spotkań i lepsza taktyka. Horrory bez happy endu. W szczegóły tych meczów nie będę się wdawał, bo wszystko już o tym każdy powiedział. Później przyszedł mecz o wszystko z Rosją. Wiadomo, że pojedynki z Rosjanami były dla Polaków zawsze szczególne. Ten miał niesamowitą wagę, bo był to mecz o awans do kolejnej fazy mistrzostw. Nasi stanęli na wysokości zadania, dyktując Sbornej swoje warunki gry w drugiej części spotkania. Ręce same składały się do oklasków. Pora na drugą fazę mistrzostw. Przeciwnikami Białoruś, Szwecja i Chorwacja. Najłatwiejszy przeciwnik na początek, a więc Białoruś. Najłatwiejszy? No na papierze taki był, a w rzeczywistości mecz z Białorusią to była droga przez mękę dla naszych szczypiornistów. Na 5 minut przed końcem spotkania przegrywaliśmy czterema golami, a na minutę przed końcem był remis i nasi rywale mieli piłkę. Jednak pomylili się przy rzucie, a na 3 sekundy przed końcem to Mariusz Jurkiewicz rzucił gola na wagę zwycięstwa. W polskich domach szaleństwo po uprzednim stanie przedzawałowym. Było pięknie. W końcu horror happy endem. Jeszcze wygramy dwa mecze i będziemy w strefie medalowej duńskiego Euro. Teraz Szwecja. Zawsze z reprezentacją Trzech Koron toczyliśmy wyrównane boje. Raz oni byli lepsi, a raz my. Wszyscy szykowali się na kolejny horror. W drugiej połowie Polacy tak się nakręcili, że nie mogli tego meczu przegrać. Spokojna wygrana dziesięcioma bramkami. Tym razem bez horroru, ale horror miał dopiero nadejść w decydującym o awansie meczu z Chorwatami. Niestety nie nadszedł. Dobra pierwsza połowa w piłce ręcznej to za mało. Na początku drugiej części spotkania zespół z Bałkanów wyrobił sobie cztery bramki przewagi i mógł kontrolować przebieg meczu do końca. Cóż.. Przegraliśmy i o medale nie zagramy. W piątek mecz o piąte miejsce z Islandią (tą Islandią, z którą przegraliśmy w ćwierćfinale Olimpiady i w meczu o 3 miejsce podczas euro 2010). Trzeba wygrać i się zrewanżować, aby zakończyć dobrze turniej. Za rok piłkarze ręczni znowu wrócą do polskich domów i tym razem podczas mistrzostw świata w Katarze będą nas przyprawiać o zawał i dawać nam niezapomniane emocje.
Osiem lat obserwuje ten sport i zauważyłem jedną, ważną rzecz. Oni nigdy się nie poddają. Mogło im zabraknąć siły, mogło im zabraknąć umiejętności, ale serca i charakteru nie zabrakło im nigdy. Warto brać z nich przykład w codziennym życiu. Dziękujemy!
http://www.youtube.com/watch?v=qChuVUgNC-g
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz