sobota, 30 listopada 2013

Rywalizacja

Rywalizacja to coś, co jest wszechobecne w każdej dziedzinie życia. Ludzie rywalizują ze sobą dosłownie o wszystko więc postanowiłem się bliżej przyjrzeć temu zjawisku.

Z rywalizacją kojarzy mi się przede wszystkim wyścig żużlowy. Czterech zawodników ustawionych pod taśmą startową oczekuje na sygnał sędziego, który rozpocznie bieg. Żużlowcy ustawieni łokieć w łokieć wychodzą spod taśmy i wchodzą w zakręt. To właśnie tutaj, na pierwszym łuku jest zawsze najostrzej i dochodzi do wielu upadków. Na wielu torach ten najszybszy i najsprytniejszy na pierwszym łuku wygrywa cały wyścig, bo na dystansie jest już nie do dogonienia. Chociaż bywa też tak, że zawodnik ma w sobie tyle zapału, że zrobi wszystko, aby dogonić swoich przeciwników. A to przycinka do krawężnika, a to efektowna jazda niemalże po bandzie. Wszystko, żeby wygrać wyścig i zdobyć cenne punkty. Można powiedzieć, że wyścig żużlowy to takie krótkie streszczenie codzienności.

A jak to jest w zwykłym życiu? Podobnie jak w żużlu czy innych dyscyplinach sportowych. Ludzie rywalizują ze sobą o prestiż, sławę, pieniądze, pracę, oceny, dziewczynę i tak można wymieniać i mnożyć przykłady w nieskończoność. Na początku dziejów ludzkości wszyscy rywalizowali o lepszą ziemię uprawną, o zwierzynę i o to by przeżyć. Z czasem rywalizacja stawała się coraz ostrzejsza. Aby polepszyć swój byt ludzie zaczęli się nawet zabijać. Rycerze walczyli ze sobą, aby zdobyć rękę księżniczki. Wygrywał najsilniejszy. Dzisiaj ta rywalizacja przeniosła się zupełnie na inne pole. Każdy chce być najlepszy, chce mieć najlepszy byt, chce mieć wszystko naj naj naj. Każdy chce mieć najwięcej kasy, najszybszą furę i najpiękniejszą dziewczynę. Sportowcy wspomagają się niedozwolonymi specyfikami tylko po to, aby wygrywać. Inni sprytnie faulują swoich przeciwników, tak żeby sędzia nie zauważył przewinienia. Wszystko dzieje się w myśl zasady po trupach do celu. Walka przeradza się w nienawiść. Wtedy już zaczyna dochodzić do naprawdę chorych i nieprzyjemnych sytuacji. Pytanie czy warto?

Istnieje również rywalizacja fair. Taka zdrowa bez chamstwa i warcholstwa. Tylko, że to jest mały odsetek, ale jest.  W żużlowym świecie najbardziej fair wydaję się być Greg Hancock. Dżentelmen na torach całego świata. Facet nigdy nie fauluje swoich przeciwników na torze. Dba po prostu o kości swoich rywali. Ogromny szacunek dla Amerykanina, który jest wielkim żużlowcem i wielkim człowiekiem. Cieszę się, że miałem okazję zobaczyć na żywo i chwilę z nim porozmawiać. Bezcenne uczucie.

Osobiście nie mam z tym problemu by rywalizować o coś w pełni sprawiedliwie. Wiadomo, że im większa stawka to adrenalina daje się we znaki i przychodzą na myśl różne niezdrowe sztuczki. Rywalizacja bardzo motywuje do działania. Jeśli człowiekowi na czymś bardzo zależy to będzie o to rywalizował do samego końca.  Ważne tylko żeby nie dać się wyprowadzić z równowagi. Jeśli opanujesz nerwy to jesteś w stanie rywalizować jak równy z równym nawet z najsilniejszym przeciwnikiem i z przeciwnikiem, który gra nie fair.

Lepiej jest rywalizować o coś zdrowo niż bezczynnie siedzieć na dupie i myśleć, że coś samo przyjdzie. Nawet jeśli przyjdzie to nie na długo, bo po jakimś czasie przestaniemy doceniać to co mamy! Na zakończenie warto pamiętać, że nawet jeśli masz w sobie charyzmę i hart ducha to jesteś w stanie wygrać nawet gdy startujesz z przegranej pozycji.

Peace!

piątek, 29 listopada 2013

Uczucia

W dzisiejszej notce postaram się opisać różne uczucia, które targają codziennie naszym życiem. Zacznę od tych najgorszych, a skończę na tych uważanych za najwspanialsze.

Nienawiść
Zaczynamy od tego najgorszego, którego w zasadzie nie powinno być w naszym życiu. Jednak to uczucie zdarza się coraz częściej i jest coraz bardziej powszechne. Co to jest nienawiść? Ogromna niechęć do drugiego człowieka, który nam się naraził lub zrobił coś złego. Temu uczuciu towarzyszy chęć tego, aby spotkało coś złego nasz obiekt nienawiści. Nienawiść pojawia się często wtedy, gdy człowiek dąży do zemsty na kimś. Przeradza to się w złe i często tragiczne skutki. Tak łatwo jest powiedzieć do kogoś "nienawidzę Cię", jednak ludzie nie liczą się z konsekwencjami tego słowa, bowiem nienawiść rodzi nienawiść. W dzisiejszym świecie można spotkać różnego rodzaje formy nienawiści .Zwykła nienawiść do drugiej osoby, nienawiść do człowieka innej rasy, nienawiść do człowieka innej wiary, która jest ostatnio bardzo "modna". Nie jestem święty, zdarza mi się pomyśleć o kimś jak o najgorszym i poczuć nienawiść, jednak warto się starać tego unikać. Dla własnego dobra. 

Szacunek
To jest chyba takie uczucie, które powinno nam towarzyszyć najczęściej. Ja szanuję ubiór, styl, decyzje innych i wymagam tego samego. Przecież każdy ma prawo do własnych wartości i własnego zdania. Oczywiście można z kimś polemizować, bo polemika ma swoje plusy. Najważniejsze jednak żeby szanować swojego rozmówce. Rozmowa z drugim człowiekiem staje się wtedy o wiele łatwiejsza. To chyba nie jest takie trudne, co nie? Wielu jednak ma klapki na oczach i wierzy tylko w swoje idee. Jeśli takiemu próbujesz coś przetłumaczyć i pokazać własną wizję to taka osoba od razu na Ciebie naskakuje. Zadufanie w sobie i poziom własnego ego wyżej położony niż najwyższy szczyt świata. Chore! Osobiście bardzo szanuje ludzi z własnym wyrobionym zdaniem, ale z reguły te osoby także szanują moje poglądy. Gdy ktoś nie szanuje tego to żegnam. Bez szacunku nie można przejść do następnych uczuciowych etapów relacji międzyludzkich. 

Przy szacunku warto też wspomnieć o szacunku o którym często jest głośno, czyli o szacunku mężczyzn wobec kobiet. Dla mnie to swoista świętość. Kobiety powinno się szanować. Powód? Twoja matka Ciebie urodziła i jest kobietą! Twoja żona jest kobietą. Twoja córka będzie kobietą. Chyba dalej nie muszę tego nikomu tłumaczyć. Wiadomo też,  że kobiety same powinny też się szanować (bo różnie to bywa w dzisiejszych czasach), ale to temat na osobne rozważania. 

Przyjaźń
Wielu się zastanawia czy przyjaźń istnieje, a jeśli już istnieje to w jakich kombinacjach (mężczyzna-mężczyzna, kobieta-kobieta, kobieta-mężczyzna). Przyjaźń to stan w którym ludzie czują się w swoim towarzystwie bardzo dobrze i rozumieją się bez słów. Przyjaciel to osoba, której możemy wszystko powiedzieć, a ona nas zrozumie, ale też szczerze bez owijania w bawełnę wyrazi swoje zdanie na nasz temat. Czasem to bywa bezcenne. Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Dopiero wtedy, gdy człowiek potrzebuje prawdziwej pomocy to pozna prawdziwego przyjaciela. Możemy mieć miliony przyjaciół, ale w rzeczywistości nie mamy żadnego. Lepiej jest mieć jednego prawdziwego niż kilku, którzy się od nas odwrócą albo są przy nas tylko wtedy gdy czegoś od nas chcą.

Miłość
Uczucie najwyższe. Uczucie do którego droga jest bardzoooooooooo daleka. Czy w ogóle istnieje? Myślę, że tak. Kiedyś, gdzieś każdy spotka swoją drugą połówkę. Jednak nie wiadomo czy to jest ta prawdziwa połówka. To się dopiero okazuje często na końcu drogi życiowej albo w bardzo trudnych sytuacjach rodzinnych, których bez miłości nie dałoby się rozwiązać. Co to jest więc miłość? Każdy ma swoją definicję. Dla mnie to jest wyższe stadium przyjaźni, ponieważ miłość powinna być zbudowana na przyjaźni i wzajemnym zaufaniu. Znasz definicję przyjaźni? To masz fundamenty by zbudować miłość. Łatwo mówić, bo to tylko czysta teoria. W praktyce to jest już o wiele bardziej skomplikowane i chyba każdy z nas o tym doskonale wie. Łatwo jest się przecież zakochać i powiedzieć komuś "kocham Cię", ale czy to jest już miłość? Czy to, że ktoś z kimś jest w związku to jest już miłość? Sami sobie odpowiedzcie na to pytanie. Oczywiście fajnie się w kimś zakochać, ale z wzajemnością, bo inaczej robi się niemiło. Miłość nie jest łatwo zdobyć więc nie można siedzieć na dupie jak jakiś leniwy książe tylko trzeba działać. Mamusia czy tatuś nic za Ciebie tutaj nie zrobią. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Nikt nie mówił, że będziesz miał to. Siedząc na dupie to jedyne, co nam przyjdzie to choroba kręgosłupa i odleżyny. To się tyczy tego, że nawet gdy już mamy swoją miłość to nie można siedzieć bezczynnie, bo miłość jest jak kwiat w doniczce na parapecie. Niepodlewany usycha. 

Uczuć na świecie jest wiele. Ja opisałem cztery najważniejsze moim zdaniem. Taka krótka podróż od nienawiści do miłości przez szacunek i przyjaźń. Każdy z nas odczuwał powyższe rzeczy. Najważniejsze jest jednak żeby być stałym w uczuciach i nie popadać ze skrajności w skrajność. 


czwartek, 28 listopada 2013

Chcieć to móc?

W dzisiejszej notce postaram się odpowiedzieć na pytanie zawarte w powyższym temacie. Pytanie, które na pozór wydaje się proste, ale...

Czy chcieć to móc? Sądzę, że tyle ile osób tyle będzie odpowiedzi. Mi osobiście samemu ciężko odpowiedzieć na to pytanie, tak z marszu. Są rzeczy, które chcemy i które nam łatwo przychodzą. Zaczynając od takich przyziemnych: chcę zjeść-jem, chcę się napić- piję, chcę się spotkać ze znajomymi- spotykam się z nimi. Tutaj odpowiedź na postawioną tezę jest prosta, ale brnąc dalej zaczynają się schody, kręte i strome. Przykładami mogę rzucać jak kartami z rękawa. Chcę dostać piątkę z egzaminu, a to jest misja trudna żeby nie powiedzieć, że mało realna.. Chcę dostać coś na czym mi zależy więc muszę się postarać o to. Chce, bardzo chce, ale czy to znaczy, że mogę? Czy chęci wystarczą, aby coś zdobyć, aby coś osiągnąć? Niestety nie.  Żeby do czegoś dojść to trzeba się sporo napocić, a i to nie zawsze pomoże!

Najciężej jest spełnić swoje głębokie marzenia. Głównie dlatego, że nasze marzenia to szczyty szczytów, na które bardzo trudno się wspiąć. Osoby z wybujałymi marzeniami stawiają sobie z reguły wysoko poprzeczkę, co powoduje, że dążą bardzo długo do tego i głęboko wierzą, że chcieć to móc. Dopiero gdy nastanie świadomość, że marzenie na zawsze pozostanie marzeniem to pojawia się zwątpienie w ową tezę.

Poza marzeniami ludzie stawiają sobie różne cele, które chcą osiągnąć. Problem już zaczyna się wtedy gdy człowiek obierze sobie źle cel. Nawet za wszelką cenę nie osiągnie się w takim przypadku swojego celu. Dlaczego? Bo nie wszystko zależy od nas samych. Gdy bardzo chcesz coś osiągnąć to musisz pamiętać, że nie żyjesz w próżni. Oznacza to, że działają na nas różne, inne i dziwne czynniki zewnętrzne, które powodują, że za nic w świecie nie dojdziesz do swojego celu. Są cele, w których musimy liczyć się ze zdaniem drugiego człowieka, bo na siłę nic nie zrobimy. Pozostaje wtedy tylko czekać, że drugi człowiek zmieni zdanie żeby ułatwić nam drogę. Jednak to jest czekanie zazwyczaj nadaremne.

Nie mówię, że chcieć to nie znaczy móc. Uważam jedynie, że aby to stwierdzenie miało pełne pokrycie to trzeba mieć kupę farta i być w czepku urodzonym. W innym razie można się ostro przejechać na marzeniach, celach, na życiu.

Peace! :)


poniedziałek, 25 listopada 2013

Młodość

Powszechnie wiadomo, że młodość musi się wyszumieć. Święta słowa, z którymi rzecz jasna się zgadzam. Ale jak to bywa w rzeczywistości?

Młodość rządzi się swoimi prawami, które wykraczają czasami poza wszelkie możliwe normy. Życie od imprezy do imprezy. Od melanżu do melanżu. Wszystko jest przecież dla ludzi. Jak się bawić to się bawić, drzwi wyje***, okno wstawić. Takie dewizy towarzyszą wielu młodym ludziom i nic w tym złego. Studia to chyba ostatni czas na zabawę. Potem już nie będzie takiego luzu, a podczas studiów występuje jeden podstawowy rytuał z cyklu zakuć, zdać, zapić i zapomnieć. Zero zobowiązań oprócz tego by zaliczać kolejne kolokwia i egzaminy dla świętego spokoju. Żyć nie umierać!

Czasami zdarzają się jednak wyjątki od reguły. Pytanie dlaczego? Moim zdaniem wielu chce szybko dorosnąć, mieć pracę, założyć poważny związek, a młodość im się skończyła w piaskownicy. Jeszcze pracę jestem w stanie zrozumieć, bo wiadomo, że światem rządzi pieniądz i kasa jest potrzebna do życia. Jak jest kasa to może być też impreza. Ale czy poważne związki w wieku 17, 18, 19, 20 lat sprzyjają wyszumieniu się? Naprawdę nie wiem. Zastanawia mnie czy młodzi mają wtedy pełną swobodę i mogą robić rzeczywiście to co naprawdę chcą. Z tyłu głowy pewnie jest blokada, która hamuje pewne czynności, bo nie wypada, bo to nie fair wobec partnera itd. Tylko czy to przypadkiem nie oznacza, że nie ma się pełnej swobody i nie możemy zrobić czegoś co naprawdę chcemy? Warto przemyśleć. Oczywiście zdarzają się wyjątki (bardzo rzadko) i szacun dla tych, którzy potrafią się wyszumieć na 100% nie mając w podświadomości, że coś nie wypada. Podziwiam takich ludzi, którzy są w długich związkach w młodym wieku i potrafią bawić się razem, jak i osobno. Wiele zależy od psychiki, charakteru i dojrzałości tych osób. Rozkminiam także motyw czy po iluś latach  te osoby się po prostu sobą nie znudzą, bo od czasów młodzieńczych tylko jedna mordka przy stole i w łóżku, ale to poruszę niedługo w notce pod tytułem: Przyzwyczajenie.

Co jak młody człowiek się nie wyszumi? Jednym słowem- kaplica. W wieku średnim dopadnie człowieka myśl, że źle wykorzystał czas młodości, że czegoś mu brakuje. Zacznie szukać czegoś nowego. To może przynieść same złe konsekwencje. Czy warto narażać się na konsekwencje, które wyjdą po wielu latach? Moim zdaniem nie, jednak każdy ma swój rozum i wolną wolę.

Peace!

sobota, 23 listopada 2013

Garbik, fajeczka i poleciało

Początek sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich. Sezonu olimpijskiego. Sezonu, w którym biało-czerwoni powinni mieć wiele do powiedzenia.

W sezonie wiosenno-letnim żyje żużlem i się czeka na zawody GP, SEC i mecze ligowe. Tak to się kręci od weekendu do weekendu. Nadchodzi zima i w telewizorze najczęściej goszczą skoki narciarskie więc chce się powiedzieć nareszcie. Nareszcie wystartował sezon skoków narciarskich, które są w Polsce jednym ze sportów narodowych. Na taki pułap wyprowadził ten sport oczywiście Adam Małysz. Gdy nasz Orzeł z Wisły zakończył karierę wielu zastanawiało się, co dalej będzie z polskimi skokami. Czy polscy skoczkowie będą tylko statystami w karuzeli Pucharu Świata? Nic takiego! Kiedyś był Małysz i długo, długo nic, a teraz mamy kilku zawodników z Kamilem Stochem na czele, którzy są w stanie wygrywać zawody. To rozbudza nadzieje na wysokie lokaty nie tylko w zawodach indywidualnych, ale i w drużynowych. Sukces indywidualny cieszy bardzo, ale drużynowy jeszcze bardziej, bo "drużyna" to brzmi dumnie. Balonik jest już oczywiście napompowany do granic, ale najważniejsze, aby nasi skoczkowie podchodzili do tego na luzie. Najlepszym tego przykładem jest rzecz jasna Piotr Żyła.

Na początek czwarte miejsce naszej drużyny w Klingenthal. Nie jest źle, a gdyby nie odwołali drugiej serii to pewnie byłoby dzisiaj pudło. Stoch, Żyła, Kubacki, Kot, Biegun i cała reszta naszych skoczków już w pierwszych treningach na śniegu pokazała, że są w formie. Oby ta forma utrzymała się przez cały sezon aż do Olimpiady w Soczi. Aby po rosyjskich igrzyskach w wywiadach nasi skoczkowie mogli powiedzieć: "garbik, fajeczka i poleciało", a Mazurek Dąbrowskiego rozbrzmiewał kilkakrotnie.



czwartek, 21 listopada 2013

Dziennikarstwo- mój wybór

Temat bardzo osobisty, ale uważam, że ważny. Dla mnie bardzo ważny, bo dziennikarstwo to coś z czym wiążę przyszłość, a wielu podchodzi do tego sceptycznie żeby nie powiedzieć, że po prostu niektórzy z tego się śmieją.

Wszystko zaczęło się parę lat temu. Nawet nie pamiętam dokładnie kiedy. Punktem przełomowym były chyba Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w 2006 roku. Wtedy to zafascynowałem się tym zawodem tak na maksa. Obejrzałem niemal wszystkie mecze niemieckiego mundialu i robiłem notatki z każdego meczu: składy, statystyki, moja ocena. Naprawdę mi się spodobało i postanowiłem się zacząć w to bawić. Po tych mistrzostwach zaczęło się pisanie różnych tekstów (tak do szuflady) i jakoś tak leciały dni, miesiące i lata. Prowadziłem różne blogi, współpracowałem z niszowymi portalami, bo wszędzie pierwszym warunkiem żeby pokazać się szerszej widowni było ukończenie 18 roku życia. Zaraz po osiemnastce nawiązałem współpracę z portalem przegladzuzlowy.pl. To tutaj dostałem pierwszą prawdziwą szansę od Agi (za co jestem wdzięczny i za co bardzo jej dziękuję). Dzięki współpracy z tym portalem mogłem choć po części poczuć się jak dziennikarz i w dodatku byłem związany ze sportem, który uwielbiam oraz mogłem być bliżej swojej ukochanej pilskiej Polonii. To tutaj nauczyłem się podstawowych pojęć dziennikarskich, to tutaj dostawałem pierwsze rady i pierwsze nagany. To tutaj się rozwinąłem. To tutaj zarobiłem swoje pierwsze pieniądze w tym zawodzie. Po prawie dwóch latach moje drogi z tym portalem się rozeszły, ale wspominam to jako wspaniałą przygodę. Poznałem tam wielu fajnych ludzi, z którymi kontakt mam do dzisiaj. Po rozstaniu z PŻ przyszedł czas na przygodę ze speedway.info. Tutaj pracuję do dzisiaj i obecnie się nigdzie nie wybieram. Skończył się sezon żużlowy więc żeby dziennikarsko nie wegetować nawiązałem współpracę z największym polskim portalem sportowym i tam piszę o siatkówce. Też fajna przygoda. Zawsze jakaś odmiana. Na jak długo? Czas pokaże. Liczy się to, co jest tu i teraz :) 

Mam pasję. Mam zacięcie w tym co robię. Mam jakieś doświadczenie. Żeby zgłębić swoją wiedzę na temat dziennikarstwa wybrałem takie też studia. Właśnie tutaj zaczyna się problem wielu ludzi (hejterów, krytyków- jak zwał tak zwał). Niektórzy pytają się mnie co studiuje to odpowiadam, że dziennikarstwo i spotykam się z ironicznym uśmiechem czy po prostu z pogardą. Dlaczego? Bo w Polsce nie ma miejsca dla humanistów? Bo po dziennikarstwie będę bezrobotny? Bo to ciężki kawałek chleba?  Z reguły z takimi opiniami spotykam się od osób, które studiują nauki ścisłe. Przecież nasz premier uważa, że nauki ścisłe to przyszłość i po nich ludzie będą mieli pracę. Młodzież  rzuciła się więc na studia matematyczne, informatyczne itd. Ktoś idzie na matematykę, a nie potrafi liczyć, ktoś idzie na ekonomie, a nie rozróżnia podstawowych pojęć, ktoś idzie na budownictwo, a nie wiem jak wygląda dom. Może troszkę ironizuję, ale tak jest. Wielu z tych młodych poszło tylko na te studia, bo myślą, że zaraz po skończeniu edukacji dostaną stałą robotę i minimum trzy tysiące na rękę. Tylko po pierwsze czy oni tyle zarobią? Po drugie i najważniejsze, czy oni będą zadowoleni z tego, co robią i czy ta praca będzie dawała im satysfakcję? Powątpiewam. Mozolne i nudne spędzanie osiem, dziesięć, dwanaście godzin w pracy aż do 65. roku życia? Jak ktoś lubi taką monotonię to proszę bardzo. Tylko, że w życiu chodzi o to by się spełnić w każdym detalu. Zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Oczywiście znajdą się osoby, które kochają matematykę, fizykę itd. Chwała im za to, bo tacy też są potrzebni. Jednak więcej jest takich, którzy wybierają taki kierunek, bo myślą, że będzie im łatwiej z pracą, a przy okazji śmieją się z osób wybierających studia humanistyczne. Trochę szacunku człowieku, bo bez humanisty nie umiałbyś napisać podania o pracę albo wniosku o zasiłek, a może Ci się to kiedyś przydać. 

Dla mnie chodzi o to by robić coś, co się kocha. By taka praca dawała Ci satysfakcję. Byś po każdym dniu, kładąc się spać mówił sobie: kurde wykonałem kawał dobrej roboty. Nawet jeśli dziennikarstwo to ciężki kawałek chleba to warto to robić. Niech każdy robi to co kocha i to co jest jego pasją! Tego też życzę każdemu.

Peace!

poniedziałek, 18 listopada 2013

Związek to nie więzienie

Obserwuje świat, obserwuje ludzi i coraz częściej rzuca mi się w oczy jeden fakt. Mianowicie taki, że coraz więcej związków wygląda jak więzienie. Chore, ale prawdziwe.

Każdy z nas był chyba kiedyś zazdrosny o coś lub o kogoś. W dzieciństwie byliśmy zazdrośni o zabawki, a im stawaliśmy się starsi to nasza zazdrość przechodziła na inne, bardziej poważne sprawy. Warto sobie w tym miejscu postawić pytanie czym była/jest spowodowana owa zazdrość. Odpowiedź jest prosta! Brakiem zaufania. Jak widzę gdy partner zabrania czegoś partnerce lub odwrotnie to nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Gdy ktoś komuś zabrania wyjść na piwo z kolegą, na plotki z koleżankami, na imprezę ze znajomymi to coś jest nie halo w takim związku. To jest ograniczenie wolności i swobody. Za przeproszeniem więcej wolności ma burek na smyczy dookoła swojej budy.

Rzeczywistość jest jeszcze brutalniejsza. Z reguły wygląda to tak, że chłopak mówi do znajomych, że nie idzie, bo mu się najzwyczajniej w świecie nie chcę, ale w tyle głowy ma obraz swojej dziewczyny, która walnie na niego przysłowiowego focha. Posłuchał raz, drugi, trzeci swojej wybranki i jest już owinięty wokół małego paluszka. Mijają dni, miesiące, lata, taki związek kwitnie (jak kaktus). Potem oświadczyny, ślub i założenie obrączek. W tym momencie obrączki symbolizują założenie kajdan, ponieważ już na wczesnych etapach związku było wzajemne ograniczanie się. Po ślubie to dopiero będzie zadyma. Wcześniej jeszcze udawało się wyjść na jakieś piwo czy coś, ale teraz to już człowieku zapomnij. Siedź w domu, jesteś mój i ja Cię nigdzie nie puszczam! Zakaz. Ban na wszystko.

To wszystko chyba nie tak powinno wyglądać. Powinno być bezgraniczne zaufanie do drugiej osoby i swoboda. Przede wszystkim w okresie młodzieńczym. Człowiek mający 20 lat nie powinien żyć jak osoba po sześćdziesiątce. Młodość musi się wyszumieć. Potem ludzie się dziwią, że są zdrady i tym podobne. Nie ma się czemu dziwić, bo zakazany owoc w końcu smakuje najlepiej.

wtorek, 12 listopada 2013

Obiektywizm

Dobry temat na post. Szczególnie po tym, co wczoraj działo się w polskich niezależnych i "obiektywnych" mediach. To może zacznę od początku.

Marsz Niepodległości ulicami Warszawy zorganizowany przez ruchy Narodowców. Nic w tym złego, że młodzi Polacy chcieli demonstrować swoje idee i racje. Nic w tym dziwnego, że doszło do sprzeczek i zadym na ulicach stolicy. Przecież jakoś młodzi ludzie muszą pokazać, że w tym kraju źle się dzieje i jak tak dalej będzie to może dojść tutaj do drugiego Egiptu czy Grecji. Zadymy, zadymami. Nie pochwalam tego, ale obraz przekazany przez media jest jeden... Wszyscy uczestnicy Marszu (około 100 tysięcy ludzi) to chuligani i faszyści. Bez wyjątku. Tam na pewno nie było dobrych ludzi! Dobra, dobra, a ktoś pomyśli sobie, gdzie tutaj w tym wszystkim kwestia obiektywizmu i profesjonalizmu? Przykład: dziennikarka stacji tvn24 w rozmowie z policjantem z komendy stołecznej w pytaniach sugerowała odpowiedź- "Wiadomo już co to za ludzie zakłócili przebieg marszu? Czy to były środowiska kibolskie?". Tak kilkakrotnie ta pani pseudo dziennikarka próbowała zasugerować w swoich pytaniach odpowiedź różnym rozmówcom. Czy przypadkiem nie powinna ona inaczej formułować swoich pytań?  Czy czasami obiektywizm zabrania kierować się swoimi domysłami oraz stereotypami? Jeśli już ta osoba, ta stacja dopuściła się do sugerowania odpowiedzi to niech wysłucha także drugiej strony. Co prawda przeprowadzone zostały rozmowy z organizatorami marszu, ale tak tylko w ramach, żeby nie było, że nie wysłuchaliśmy drugiej strony. Pogadali, pogadali, wytłumaczyli się, ale dalej mówimy swoje i robimy ludziom wodę z mózgu. Chyba nie na tym polega praca dziennikarza żeby sugerować odpowiedź i wałkować przez kilka godzin tylko jedną stronę medalu. Oglądając tę stację wczoraj od godziny 16 do 24, liczyłem, że pokażą również osoby, które w spokoju przeszły ten Marsz i spokojnie demonstrowali swoje poglądy. Na próżno.. Zapowiedź typu: Już o 23:30 pokażemy, że można było spokojnie przeżyć to Święto i przejść Marsz bez żadnych spięć" pozwoliła mi nawet uwierzyć, że pokazany zostanie Marsz Niepodległości z dobrej, w dużej części z prawdziwej strony. Włączam to i co widzę? Uroczystości przed grobem Nieznanego Żołnierza i marsz zorganizowany przez Prezydenta. Nie mówię, że to złe, bo to były ważne uroczystości, ale to wydarzyło się 12 godzin wcześniej i poświecili temu może 3 godziny, a faszyzmowi wśród młodych ludzi zostało poświęcone dwa razy tyle. Wiadomo, zło i agresja się zawsze sprzeda lepiej niż uroczystość z Prezydentem czy pokazanie tysięcy młodych ludzi, którzy w spokoju przeszli marsz. Bo co w tym sensacyjnego i sprzedajnego, że młodzi ludzie przeszli spokojnie marsz? Przecież wizerunek młodego człowieka mającego swoje zdanie równa się chuligaństwu i faszyzmowi, a gdyby tak pokazany został wizerunek znacznej części uczestników marszu to co wtedy? Czy stereotyp młodego Polaka by upadł? Czy TVN i inne tego typu media nie miałby o czym mówić?

Ktoś kto to czyta pewnie myśli sobie o mnie, że sam nie jestem obiektywny i jestem faszystą. Nie, nie nie. Faszystą to był Mussolini. Ja jestem młodym Polakiem, Patriotą, który kocha swój kraj i który będzie bronił swoich rówieśników walczących o swoje racje, bo każdy ma prawo do własnego myślenia i własnego zdania. Może nie jestem do końca obiektywny, ale na tym blogu są moje subiektywne opinie i moje poglądy. Nikt się nie musi z nimi zgadzać. Ciężko jest być obiektywnym. Wiem o tym doskonale z własnego doświadczenia. Pisząc artykuł o swojej ukochanej drużynie (przyp.red. Victoria Piła) to strasznie ciężko zachować obiektywizm, ale się staram. Co prawda, mój artykuł przeczyta 500 osób (z tego większość moich ziomków), a artykuł w ogólnopolskiej gazecie bądź reportaż w telewizji obejrzą miliony. Mógłbym sobie pozwolić w swoich artykułach na wodzę fantazji i radosnej twórczości własnej, jednak czytają to nie tylko kibice mojej drużyny. Etyka dziennikarska wymaga OBIEKTYWIZMU. Tego też wymagam od moich kolegów i koleżanek po fachu. Tym bardziej z tych mediów ogólnokrajowych, które docierają do milionów nieświadomych Polaków...


Peace!

poniedziałek, 11 listopada 2013

W obronie polskości

11 listopada- Święto Niepodległości. W 1918 roku Polska odzyskała po 123 latach niepodległość. Święto to powinno być najważniejsze dla wszystkich Polaków, ale czy tak jest w rzeczywistości?

Kto dzisiaj jest prawdziwym patriotą? Kto kocha swój kraj? Kto byłby dzisiaj w stanie oddać swoje życie za ojczyznę? Takich ludzi można policzyć na palcach jednej ręki. Dlaczego? Odpowiedzi jest wiele.

Po pierwsze- czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Młodzi ludzie nie znają historii Polski. Tego, że ich dziadkowie przelewali swoją krew za to żeby oni mogli żyć w wolnym kraju. Powstanie listopadowe, powstanie styczniowe, powstanie wielkopolskie i wiele innych ruchów narodowowyzwoleńczych, w których walczyli nasi przodkowie. Kto zna daty tych powstań i ogólny zarys historyczny? Młodzi teraz wolą stać z piwem pod sklepem i gadać o głupotach niż uczyć się historii. Bóg, honor, ojczyzna- to hasła nieznane młodemu Polakowi. Nie bez winy oczywiście jest tutaj polskie państwo (to samo państwo, które chce by młodzi ludzie byli patriotami). Ministerstwo ogranicza lekcje historii w szkołach. Idiotyzm! Jak można było do tego dopuścić?! Nie mogę tego pojąć. Czyżby rząd chciał, aby młodzi ludzie stali się europejczykami, światowcami, kosmopolitami?! Dlaczego? Warum? Why? почему? ?Por qué. Godzina historii w tygodniu to za mało. Jak można przez godzinę dowiedzieć się czegoś o historii Polski? W dodatku jeszcze w śmiesznych podręcznikach do nauki tego przedmiotu jest więcej o historii Wielkiej Brytanii, Francji czy USA niż o tym co się działo przez wieki na naszych słowiańskich ziemiach.  Po jaką cholerę Polakowi wiedzieć np. o "piciu bostońskiej herbaty" czy o zachciankach Ludwika XIV?! Polak powinien wiedzieć, że jego przodkowie począwszy od Piasta Kołodzieja walczyli o polskość i tożsamość narodową. Mieszko I, Bolesław Chrobry, Kazimierz Wielki, Władysław Jagięłło, Tadeusz Kościuszko, wszyscy powstańcy i żołnierze wyklęci! Wszyscy bez wyjątku walczyli o POLSKĘ i POLSKOŚĆ. Jak słyszę Prezydenta RP, który uważa, że w dobie internetu ograniczenie lekcji historii jest dobrym pomysłem, a młodzi ludzie przeczytają sobie w necie to co ich ciekawi to nie wiem czy  mam się śmiać czy płakać... Szlak jasny mnie trafia! Statystyczny młody Polak jest leniwy i jak go nie zmusi się do nauki to tego po prostu nie zrobi. Tym bardziej do nauki historii, która jest mało lubiana przez uczniów. Chyba każdy się tutaj ze mną zgodzi.

Po drugie przyznawanie się do tego skąd się pochodzi jest złe. Złe? Jak to złe? Ano normalnie. Wielu się wstydzi swojego pochodzenia i tego, że jest Polakiem. Bo stereotyp Polaka na świecie to cham, pijak, ćpun i złodziej. Niestety. Taki obraz nasi rodacy sami sobie wyrobili na zachodzie. Wiadomo, że ze stereotypami jest ciężko zerwać więc lepiej nie przyznawać się do tego skąd się pochodzi. Taki przykład... Będąc w jednym ze sklepów w Holandii rozmawiam po polsku i wszyscy mi patrzą na ręce, bo myślą, że oczywiście coś ukradnę. Chwilę później do tego sklepu wchodzi grupka Polaków i rozmawiają ze sobą po... angielsku. Dwóch zagaduje sklepową, a trzeci kradnie wódkę. Wnioski? Nasuwają się same.

Po trzecie- po co być patriotą skoro nie ma z tego żadnych korzyści? Nikt mi za to nie płaci, a i w mordę można za to dostać. Polacy nie odnoszą sukcesów na świecie w żadnej dziedzinie. Jestem, żyje w tym pięknym (krajobrazowo) kraju, ale patriotą nie będę, nie zaśpiewam hymnu, nie będę cieszył się z sukcesów Polaków na arenie międzynarodowej, bo mnie wyśmieją. Z takiego założenia wychodzi wielu i jest jak jest...

Dzisiaj ktoś kto walczy o tożsamość narodową i dobro kraju, ale o takie prawdziwe dobro Polski, a nie takie, które w telewizji widzimy w postawie polityków,  może zostać nazwany... faszystą. Wniosek? Ciężko jest być patriotą, prawdziwym patriotą w kraju, który po prostu ogranicza działania tych, którzy Go naprawdę kochają , a biały orzełek i barwy biało-czerwone stanowią dla nich najwyższą wartość. Są jednak na szczęście ludzie i grupy, którzy walczą o polskość. Ku chwale ojczyzny!


Na zakończenie taki kawałek, który w sam raz pasuje do tego, co napisałem powyżej. Resztę pozostawiam do własnego przemyślenia...

http://www.youtube.com/watch?v=3VZwSo9Hi2M

sobota, 9 listopada 2013

Pierwszy

To już mój kolejny blog w życiu. Było ich parę i każdy z nich miał swoją niepowtarzalną historię. Ten również ma, ale o tym może dalej. Poprzednie blogi były o różnej tematyce, na różnych blogowych platformach. Upadały najzwyczajniej w świecie przez grzech lenistwa i chroniczny brak czasu. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej.

Ostatni czas mnie natchnął do założenia tego bloga. Długo się do tego zbierałem i jestem. Potrzebuje tego bloga, żeby wyrazić swoje subiektywne opinie na tematy związane z życiem i przede wszystkim ze sportem! Jako dziennikarz jestem zobligowany do obiektywizmu, a tutaj będę mógł wyrazić swoje opinie ostrzej i bardziej bezpośrednio. W głowie mam wiele myśli, które chciałbym przelewać na papier. Tak oto będę je przelewał na ten wirtualny papier, tutaj, na tym blogu.

Na koniec może parę słów o tytule, który jest obecnie w wersji roboczej. Może taki zostanie, a może przyjdzie mi do głowy lepszy pomysł. Pasja jest najważniejsza w życiu człowieka. Człowiek bez pasji jest jak drzewo bez wody i usycha. Ja mam swoją pasję. Jest nią sport i dziennikarstwo sportowe. Dzięki temu mogę oderwać się od świata, który jest czasem troszkę skomplikowany. 

Peace.