Pierwsze słowo jakie każdy z nas wymawia w życiu to "mama". Dzisiaj Dzień Matki więc składamy życzenia swoim mamusiom. W końcu to ich święto i należy im się coś od życia. Jednak dzisiaj nie tylko o tym święcie.
Matka to ważna osoba w naszym życiu. Nosiła nas pod swoim serduszkiem przez 9 miesięcy, a potem nas wychowywała. To ona się pierwsza o nas martwiła. To ona nas przytulała. To ona dawała nam swoją matczyną miłość. Dlatego właśnie jej należy się szacunek i nasza miłość. To chyba w pełni zrozumiałe. Nawet jeśli trudno nam się dogaduje czasami z mamą to ona chciała dla nas zawsze dobrze i starajmy się ją zrozumieć, bo kiedyś sami będziemy matkami i ojcami. No i w sumie na tym ta notka miała się kończyć, ale doznałem magicznej inspiracji, żeby dodać coś jeszcze.
Mama jest pierwszą kobietą w naszym życiu, ale nie ostatnią. Po niej pojawi się ta jedyna, wybranka naszego serca, a potem może jeszcze taka mała księżniczka. Staną się one wtedy najważniejsze. Aczkolwiek powinny się takie stać. Dostrzegam wśród wielu osób, że matka jest dla faceta ciągle numerem jeden. Można to nazwać syndromem maminsynka. Spotkaliście się z tym? Ja tak. Dzisiaj w moim towarzystwie parę koleżanek narzekało, że ich koledzy, chłopacy kochają bardziej swoje mamusie niż je, a także, że są typowymi maminsynkami, tak wychowanymi przez matki. Może są zazdrosne? Może nie mają racji. Wiem z autopsji, że coś w tym jest. Twierdzę, że na pewno moje znajome mają sporo racji. Kobieta naszego życia powinna być dla nas- facetów numerem jeden. Dlaczego? Bo to z nią będziemy dzielić łóżko, jeść przy jednym stole i spędzać wiele czasu aż do śmierci. To ona urodzi nam nasze dzieci i będzie je wychowywać. To ona będzie matką. My mieliśmy matkę więc nasze dzieci też będą ją miały. Dbamy o swoją matkę więc musimy tym bardziej dbać o matkę naszych dzieci. To logiczne. Dlatego musimy mieć ustalone priorytety. Czy mamy? Niech każdy z nas sobie odpowie sam na to pytanie.
Mama jest ważna. Nasza kobieta jest ważna. Pamiętajmy o tym. Dbajmy o każdą z nich. Nie dajmy jednak sobie wejść na głowę żadnej. Darzmy miłością obie. Tylko pamiętajmy, co jest dla nas numerem jeden :)
Kawałek na dzisiejszy dzień nie mógł być inny!
http://www.youtube.com/watch?v=98SRcgf-LMI
poniedziałek, 26 maja 2014
czwartek, 22 maja 2014
Moje trzy grosze
Zawsze macie własne zdanie? A może jesteście jak chorągiewka i tam gdzie zawieje za tym się opowiecie? Postaram się dzisiaj po krótce opisać to, co mnie irytuje i co doceniam w ludziach mających swoje zdanie lub nie mających go w ogóle.
Coraz częściej widzę, że ludzie nie mają swojego zdania. Dlaczego? Bo tak łatwiej? Bo lepiej nie wychodzić przed szereg? A może wybieramy mniejsze zło w postaci tego, że nie dostaniemy pocisku od osób, które się z nami nie zgadzają? Zawsze jest jeszcze taka opcja, że po prostu się na czymś nie znamy i się nie wypowiadamy. Gorzej jeśli ktoś się wypowiada nie mając o czymś zielonego pojęcia. Wtedy człowiekowi naprawdę żyłka skacze. Cóż... Ja zaryzykuję i wyjdę przed szereg. Wybiorę większe zło. Nie mam nic do stracenia. Mogę tylko zyskać. Zarówno poparcie jak i ilość popularnych ostatnio w moim otoczeniu hejterów.
Zbliżają się wybory do Europarlamentu. Frekwencja wyniesie ok 20%, bo to są sprawy które bezpośrednio nas nie dotyczą i ludzie mają po prostu to w dupie. Jednak z tych 20%, którzy oddadzą swój głos ile będzie głosów osób znających się na polityce? Ile osób zna program partii, na którą zagłosuje? Śmiem twierdzić, że mało. Wiele młodych ludzi pójdzie zagłosować dla swoistych jaj. Haaa oddam głos na Korwina, bo będzie śmiesznie. Zapowiedział on, że zrobi burdel z europarlamentu więc ktoś sobie pomyśli: może zostanę alfonsem albo panią do towarzystwa? Dobrze płatne i praca zapewniona przez 5 lat kadencji. Takie oto myślenie ludzi. Drugi polityczny przykład jest jeszcze głupszy, ale niestety bardziej możliwy. Mianowicie zagłosuje na PiS, bo lepiej żeby rządził Donek, bowiem Kaczor u władzy to jeszcze większa apokalipsa, a tak wiemy czego się spodziewać po Tusku. Przyzwyczajeni jesteśmy do tych samych mord u władzy i po co to zmieniać? Wybieramy mniejsze zło. Czy to logiczne? Pozostawiam pod wewnętrzne przemyślenia.
Jesteśmy tylko ludźmi. Nie mamy zawsze racji, ale osobiste opinie wypada mieć. No chyba, że człowieku mieszkasz w szafie i rozmawiasz jedynie z molami lub kornikami. To wtedy Ciebie to nie dotyczy. Ja staram się bronić swoich racji i wyrabiać swoje zdanie na każdy temat. Człowiek uczy się w końcu całe życie. Wysłucham każdego, ale poglądów radykalnie nie zmienię. Radykalnie poglądy zmienia tylko Palikot, bo jak można było wydawać kiedyś katolickie pismo, a dzisiaj jest się zwolennikiem państwa świeckiego, aborcji i wszystkiego sprzecznego z kościołem?! Nie jestem jak nasi politycy, nie jestem jak przysłowiowa chorągiewka. Zapomnij, że zmienię zdanie na ważne tematy. Możesz się ze mną nie zgadzać. Ja z Tobą też się nie zgadzam. Wysłuchaj mnie to ja wysłucham Ciebie. Może dojdziemy do jakiegoś konsensusu? A jeśli nie to wybacz, ale koalicji nie zawiążemy. C'est la vie - takie życie.
Doceniam ludzi mówiących otwarcie to co myślą i bronią swoich racji. Ale mam tutaj na myśli takich ludzi, którzy mają własne stałe zdanie, nienarzucone przez innych i nie zmieniane co pięć minut. Ogromy szacun ludziska jeśli potraficie przyjść i powiedzieć wprost swoje zdanie. Nawet jeśli to zdanie jest mega odbiegające od reguł, jest na maksa chamskie, ale szczere do bólu. Zarówno na forum (choć tutaj często zauważam popisówkę przed innymi) jak i w cztery oczy. Zdecydowanie jestem zwolennikiem wyjaśniania z kimś spięć i niedomówień mówiąc komuś wprost. Wtedy konfrontujemy poglądy. Nie ma ucieczki, jest wymiana zdań, czasem kłótnia. Takie życie, ale przynajmniej kąty posprzątane. Prościzna. Mówię Wam. Warto sprzątać. Po co żyć w brudach? Po co potykać się o gówno w swojej okolicy?
Masz własne zdanie? Wyrażaj je na forum. Powiedz w oczy je drugiemu człowiekowi. Nie masz zdania? Zamknij się i kończ waść...
Peace!
sobota, 10 maja 2014
Decyzja za decyzją
Z czym Ci się kojarzy życie? Z podejmowaniem decyzji i dokonywaniem wyborów, na które jesteśmy skazani każdego dnia. Może nawet jesteśmy tego nie do końca świadomi, że codziennie podejmujemy multum różnych decyzji. Serio?
Na początek weźmy na tapetę zwyczajny dzień przeciętnego Kowalskiego. Szósta rano, budzik, czas do pracy lub szkoły. W głowie myśl- wstać czy nie wstać. No oczywiście trzeba wstać, bo do pracy czy do szkoły trzeba pójść. Nikt za nas tego nie zrobi, jednak podjąć decyzję musimy albo została ona podjęta za nas odgórnie. Nasz Kowalski wykonuje swoje obowiązki, aby utrzymać żonę i dwójkę dzieci albo zadbać o swoją przyszłość, a potem wraca do domu i przed nim kolejne wybory. Zrobić obiad czy zamówić pizzę? Pójść na piwo z kolegami czy zostać w domu z rodziną? Zdrzemnąć się czy naprawić popsuty kran? Wybór, za wyborem. Może to błahe przykłady, ale tak jest w szarej rzeczywistości. Piszę o tym, żeby pokazać, że decyzje podejmujemy na każdym kroku. Te wyżej wymienione są takie zwyczajne i nikogo niczym specjalnym nie dziwiące.
Życie to nie tylko łatwe decyzje i takie banalne jak opisane wyżej. Z czasem człowiek staje przed coraz trudniejszymi wyborami. I co wtedy począć? O ile jeszcze na przykład za nas szkołę podstawową czy gimnazjum wybierają rodzice, o tyle jaką wybierzemy szkołę średnią, a już w ogóle studia to już zależy od nas samych. Decyzja jaką podejmiemy w jakimś sensie może zaważyć na naszej przyszłości zawodowej. Szkoła ważny wybór, ale nie najważniejszy. Przecież to jaką szkołę skończymy nie świadczy o tym, co będziemy w życiu robić, ale to już temat na inne rozważania.
W dzisiejszych czasach młodzi ludzie stają przed dużo trudniejszymi wyborami. W dobie kryzysu spowodowanego przez naszych nieudolnych polityków wiele osób, aby godnie żyć musi wyjechać za granice za chlebem. Dla wielu osób to jest ostateczność. Dla osób samotnych jest to prosta decyzja. Jadę i tyle, bo nic mnie tutaj nie trzyma. Gorzej jednak z osobami, które są w stałych związkach i mają dzieci. Podjęcie decyzji o rozłące to trudna decyzja. Czasami najważniejsza w życiu, bo może ona wiele zmienić i mieć nieodwracalne skutki.
Ciekawym przykładem jest pójście do urny wyborczej. Bardzo rzadko z tego korzystają ludzie i frekwencja jest mizerna. Ludzie uważają, że ich głos nic nie zmieni czy zagłosujemy na partię X czy na Y. Takich ludzi są tysiące. Tylko, że jak ktoś nie skorzystał z tego wyboru to do cholery nie ma prawa narzekać, że w kraju jest tak czy owak. Jak słyszę narzekania osób, że ja ich nie wybrałem, to nie jest mój prezydent to mnie krew zalewa. Człowieku- miałeś wybór, a że nie poszedłeś zagłosować to Twoja strata!
Człowiek napotyka jeszcze każdego dnia na szereg innych wyborów. Można je mnożyć w nieskończoność. Wniosek zawsze jest jeden. Mianowicie taki, że każdy z nas ma zawsze jakiś wybór, a czy z niego skorzystamy czy nie to już tylko zależy od nas samych.
Na początek weźmy na tapetę zwyczajny dzień przeciętnego Kowalskiego. Szósta rano, budzik, czas do pracy lub szkoły. W głowie myśl- wstać czy nie wstać. No oczywiście trzeba wstać, bo do pracy czy do szkoły trzeba pójść. Nikt za nas tego nie zrobi, jednak podjąć decyzję musimy albo została ona podjęta za nas odgórnie. Nasz Kowalski wykonuje swoje obowiązki, aby utrzymać żonę i dwójkę dzieci albo zadbać o swoją przyszłość, a potem wraca do domu i przed nim kolejne wybory. Zrobić obiad czy zamówić pizzę? Pójść na piwo z kolegami czy zostać w domu z rodziną? Zdrzemnąć się czy naprawić popsuty kran? Wybór, za wyborem. Może to błahe przykłady, ale tak jest w szarej rzeczywistości. Piszę o tym, żeby pokazać, że decyzje podejmujemy na każdym kroku. Te wyżej wymienione są takie zwyczajne i nikogo niczym specjalnym nie dziwiące.
Życie to nie tylko łatwe decyzje i takie banalne jak opisane wyżej. Z czasem człowiek staje przed coraz trudniejszymi wyborami. I co wtedy począć? O ile jeszcze na przykład za nas szkołę podstawową czy gimnazjum wybierają rodzice, o tyle jaką wybierzemy szkołę średnią, a już w ogóle studia to już zależy od nas samych. Decyzja jaką podejmiemy w jakimś sensie może zaważyć na naszej przyszłości zawodowej. Szkoła ważny wybór, ale nie najważniejszy. Przecież to jaką szkołę skończymy nie świadczy o tym, co będziemy w życiu robić, ale to już temat na inne rozważania.
W dzisiejszych czasach młodzi ludzie stają przed dużo trudniejszymi wyborami. W dobie kryzysu spowodowanego przez naszych nieudolnych polityków wiele osób, aby godnie żyć musi wyjechać za granice za chlebem. Dla wielu osób to jest ostateczność. Dla osób samotnych jest to prosta decyzja. Jadę i tyle, bo nic mnie tutaj nie trzyma. Gorzej jednak z osobami, które są w stałych związkach i mają dzieci. Podjęcie decyzji o rozłące to trudna decyzja. Czasami najważniejsza w życiu, bo może ona wiele zmienić i mieć nieodwracalne skutki.
Ciekawym przykładem jest pójście do urny wyborczej. Bardzo rzadko z tego korzystają ludzie i frekwencja jest mizerna. Ludzie uważają, że ich głos nic nie zmieni czy zagłosujemy na partię X czy na Y. Takich ludzi są tysiące. Tylko, że jak ktoś nie skorzystał z tego wyboru to do cholery nie ma prawa narzekać, że w kraju jest tak czy owak. Jak słyszę narzekania osób, że ja ich nie wybrałem, to nie jest mój prezydent to mnie krew zalewa. Człowieku- miałeś wybór, a że nie poszedłeś zagłosować to Twoja strata!
Człowiek napotyka jeszcze każdego dnia na szereg innych wyborów. Można je mnożyć w nieskończoność. Wniosek zawsze jest jeden. Mianowicie taki, że każdy z nas ma zawsze jakiś wybór, a czy z niego skorzystamy czy nie to już tylko zależy od nas samych.
czwartek, 8 maja 2014
Plan B
Plan B, drugie wyjście, opcja awaryjna - jak zwał tak zwał, ale zawsze chodzi o jedno. O to aby być zabezpieczonym przed jakimś niewypałem czy czymś złym, co może nas czekać.
W każdej dziedzinie życia wypada mieć jakiś plan B a razie gdyby plan A nas zawiódł. Co prawda ten pierwszy plan powinien być zawsze tym najlepszym i niezawodnym. Wiadomo jednak, że nie zawsze tak się zdarza i tak może być. Często nasza pierwsza opcja jest wybrana pod wpływem jakichś emocji. Kiedy już owe emocje opadną to widać, że nie jest to najlepsza opcja i trzeba szukać innej. Szukać?? No dobrze by było ją już mieć gdzieś w tyle głowy żeby tylko ją wdrożyć w życie po upadku pierwszej opcji. Po prostu nie tracimy czasu na szukanie. Trzeba sobie ułatwiać wtedy kiedy można. Czasem jednak trzeba ją szukać z mapą. No ewentualnie z GPS-em. Takie to proste w teorii jest, ale w praktyce już z pewnością o wiele trudniejsze i doskonale o tym wiemy.
Weźmy sobie za przykład mecz piłkarski. Grają ze sobą dwie drużyny. Teoretycznie słabsza ekipa prowadzi po pierwszej połowie 2:0 i co robi trener? Zmiany personalne, zmiany taktyczne, większa motywacja zespołu. W życie zostaje wdrażany plan B. Tak robi dobry trener znający się na swoim fachu. Dobry coach ma zawsze plan B, a nawet C. Musi być przygotowany na każdy scenariusz. W sporcie nie ma rzeczy niemożliwych. W życiu również! Trzeba tylko mieć plan awaryjny żeby nie stracić czasu na czekanie i na szukanie kolejnej opcji. Czas jest tutaj na wagę złota i nie działa na naszą korzyść. Słaby trener natomiast siedzi i bezczynnie czeka na koniec meczu. Uwidacznia się bezsilność takiego szkoleniowca i mała znajomość swojej dziedziny. Czy chcemy być dobrymi trenerami?
Niewypał pierwszego planu nie może w nas spowodować zniechęcenia i braku motywacji. To jest najgorsze, co może nas spotkać. Jeśli opcja numer jeden nie wypaliła i nie mamy opcji numer dwa to jej szukajmy. Siedzenie na dupie nic nie da. Może jedynie nas pogrążyć w bezsilności. Jeśli jednak mamy plan awaryjny i jest on lepszy niż poprzedni to zacznijmy go wdrażać w życie póki na to czas.
My też musimy być dobrymi trenerami w swoim fachu, a naszym fachem jest nasze życie, droga, którą idziemy i decyzje jakie podejmujemy.
Peace!
piątek, 2 maja 2014
Na lepszy model
Przychodzi taki moment w życiu każdego z nas, kiedy dokonujemy jakichś zmian. Czym są one spowodowane? Dlaczego ich dokonujemy?
Głównym powodem zmian w naszym życiu jest chęć tego, aby było nam po prostu lepiej. Tak, tak przecież każdy z nas ma w sobie nutkę egoizmu. Taka nutka jest akurat naprawdę pozytywna i warto z niej korzystać kiedy jest taka szansa. Wszystko dla naszego dobra i dla dobra naszych bliskich. Chyba chcemy być naprawdę szczęśliwi, co nie?
Ktoś może mi zarzucić, że zmiany są złe, bowiem świadczą o niestabilności człowieka. To zależy od tego jaki jest powód zmian i przede wszystkim jak często człowiek decyduje się na jakieś zmiany. Oczywiście ktoś kto zmienia coś w swoim życiu częściej niż bieliznę może być uznany za mało normalnego i dojrzałego człowieka. Zmiany z błahego powodu są mało wytłumaczalne, ale jeśli jest ku temu sensowny i mocny powód to jestem jak najbardziej na tak.
Niektórzy ludzie niestety boją się zmian. Powód? Może przyzwyczajenie do konkretnej sytuacji? Może strach, że po zmianach będzie gorzej? Do cholery, nie można się tego bać! Jesteśmy sami scenarzystami swojego życia i nawet jeśli nas paraliżuje strach to musimy się przełamać. Wszystko w imię tego by było nam lepiej i byśmy byli szczęśliwsi. Skoro nam świta w umyśle idea zmian to rzeczywiście jest coś na rzeczy. Chyba nie jest nam tak dobrze jakbyśmy chcieli. Sam fakt powinien nam dać wiele do myślenia. W dodatku jeśli ktoś bliski nam mówi, że powinniśmy pomyśleć nad zmianami to chyba warto się nad tym problemem poważnie pochylić.
Jeśli naprawdę jest powód i szansa, aby coś w życiu zmienić to warto zaryzykować, bo jak nie teraz to kiedy? Przecież kto nie ryzykuje ten nie ma.
Peace! :)
Głównym powodem zmian w naszym życiu jest chęć tego, aby było nam po prostu lepiej. Tak, tak przecież każdy z nas ma w sobie nutkę egoizmu. Taka nutka jest akurat naprawdę pozytywna i warto z niej korzystać kiedy jest taka szansa. Wszystko dla naszego dobra i dla dobra naszych bliskich. Chyba chcemy być naprawdę szczęśliwi, co nie?
Ktoś może mi zarzucić, że zmiany są złe, bowiem świadczą o niestabilności człowieka. To zależy od tego jaki jest powód zmian i przede wszystkim jak często człowiek decyduje się na jakieś zmiany. Oczywiście ktoś kto zmienia coś w swoim życiu częściej niż bieliznę może być uznany za mało normalnego i dojrzałego człowieka. Zmiany z błahego powodu są mało wytłumaczalne, ale jeśli jest ku temu sensowny i mocny powód to jestem jak najbardziej na tak.
Niektórzy ludzie niestety boją się zmian. Powód? Może przyzwyczajenie do konkretnej sytuacji? Może strach, że po zmianach będzie gorzej? Do cholery, nie można się tego bać! Jesteśmy sami scenarzystami swojego życia i nawet jeśli nas paraliżuje strach to musimy się przełamać. Wszystko w imię tego by było nam lepiej i byśmy byli szczęśliwsi. Skoro nam świta w umyśle idea zmian to rzeczywiście jest coś na rzeczy. Chyba nie jest nam tak dobrze jakbyśmy chcieli. Sam fakt powinien nam dać wiele do myślenia. W dodatku jeśli ktoś bliski nam mówi, że powinniśmy pomyśleć nad zmianami to chyba warto się nad tym problemem poważnie pochylić.
Jeśli naprawdę jest powód i szansa, aby coś w życiu zmienić to warto zaryzykować, bo jak nie teraz to kiedy? Przecież kto nie ryzykuje ten nie ma.
Peace! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)