wtorek, 31 grudnia 2013

Żegnamy stary, a witamy nowy

Kolejne 365 dni za nami. Dzisiaj ostatni dzień 2013 roku. Jaki był ten rok? Co się w nim wydarzyło? Jaki będzie kolejny?

Warto tego ostatniego dnia starego roku na chwilę się zatrzymać i podsumować go w telegraficznym skrócie. Co mi utkwiło najbardziej w pamięci? Sporo imprez, sporo zawodów żużlowych i matura. Jeśli chodzi o imprezy to przede wszystkim studniówka. To była fajna zabawa, fajny klimacik i wspomnienia. Impreza godna przeżycia wielokroć razy, a zdarza się tylko raz w życiu. Zawody żużlowe, czyli coś co uwielbiam. W minionym roku było ich bardzo dużo. W pamięci zostanie najbardziej I Finał Speedway European Championship w Gdańsku. Coś pięknego, móc zobaczyć swoich żużlowych idoli z bliska i chwilę z nimi porozmawiać. 2013 rok to także matura, ale jak to mówią matura to bzdura. Jednym słowem niepotrzebny stres, bo jeśli ktoś uważał choć trochę na lekcjach to zda ją bez problemu. Nawet średnio zdolny szympans by ją napisał. Końcówka roku upłynęła pod znakiem "studiowania". Dużo by o tym pisać. Ogólnie jestem zadowolony z osób, które poznałem na nowej uczelni, a co więcej? Niech to pozostanie moją słodką tajemnicą z 2013 roku. Czy to oznacza, że odchodzący rok był dla mnie w pełni udany? Na pewno nie. Każdemu zdarzają się wzloty i upadki. Nie można być cały czas na szczycie. Nie można być też cały czas na dnie. Ogólnie rzecz biorąc rok jak najbardziej pozytywny porównując go z innymi latami.

Idzie Nowy Rok, a wraz z nim nowe nadzieje. Przede wszystkim nie chciałbym żeby rok 2014 był gorszy od poprzedniego. A co w nim się wydarzy? Tego nie wie nikt. Na pewno będzie wiele sportowych emocji związanych z Igrzyskami w Soczi, mundialem w Brazylii, a przede wszystkim z żużlowymi zawodami. Mam wiele osobistych planów. Chciałbym wiele osiągnąć w Nowym Roku, wiele zobaczyć, wiele zrobić, ale co z tego będzie? Się okażę. Trzeba wierzyć w swoje plany i je konsekwentnie realizować. Dream come true!

Korzystając ze sposobności chciałbym życzyć wszystkim moim czytelnikom udanej sylwestrowej imprezy. Nie ważne czy to będzie 'Sylwester z Polsatem", domówka u znajomych, plener czy cokolwiek innego. Pożegnajcie ten rok jak przystało na młodych ludzi (czyli głośno i z przytupem). W Nowym Roku życzę Wam samych sukcesów, pokonywania kolejnych przeszkód i zdobywania szczytów. Szczęścia i miłości. Zdrowia i radości. Happy New Year!


poniedziałek, 30 grudnia 2013

Bezsenność

Dokładnie dwa tygodnie temu pisałem o różnego rodzaju snach. Dzisiaj postanowiłem wspomnieć o czymś zupełnie kontrastowym- o bezsenności.

Środek nocy, cisza, spokój, Ty leżysz w łóżku, patrzysz w sufit/ ścianę, myślisz. Czasami jeszcze słuchasz przy tym muzyki. Kto z Was tak nie miał? Kto z Was nie przespał nocy, bo za cholerę nie mógł usnąć? Jakie były tego powody?

Są w życiu człowieka takie chwile, kiedy musi sobie w środku wszystko poukładać. Dlaczego? Bo ma w sobie rozpierdziel jak Hiroszima w 1945 roku. Mętlik w głowie, brak siły i motywacji na cokolwiek. To taki zły stan duszy i serca, kiedy wszystkie puzzle życiowej układanki do siebie nie pasują. Najlepszy czas na poukładanie czegokolwiek to noc. Wtedy człowiek słyszy wszystkie swoje myśli i swoje wołania. Właśnie wtedy można na spokojnie pomyśleć. Różne rzeczy wychodzą z takiego myślenia, ale to jest silniejsze. Po prostu trzeba.

Każdy wolałby spać nocą, ale czasem myśli są tak głośne, że nie dałyby spać nikomu. Zbudziłby nawet niedźwiedzia z zimowego snu. Leżysz, leżysz, ale nie uśniesz. Nie ma szans. Albo usypiasz, budzisz się, znów usypiasz i tak w kółko, co chwilę pobudka. True story.

Jest jakiś niefarmakologiczny sposób na wyleczenie bezsenności? Nie mam pojęcia. Może poukładanie sobie wszystkiego po swojemu? Może zmienienie swoich celów i myślenia? Może wyparcie złych myśli, dobrymi myślami? Nie wiem. Nie wiem. Nie wiem. Wiem jedynie, że trzeba walczyć ze sobą. Walczyć ze swoimi myślami. Nie ma w życiu łatwych rzeczy, ale nie ma też rzeczy niewykonalnych!


Na koniec taki oto kawałek:
http://www.youtube.com/watch?v=cv3wlH6pFck


Sennych nocy! ;)


niedziela, 29 grudnia 2013

Rozum vs. Serce

Pierwsze skojarzenie z rozumem i sercem to oczywiście reklama jednej z sieci telekomunikacyjnych. Bardzo zabawna reklama, ale mająca poniekąd jakieś swoje przesłanie. Przekazuje ona nam, że te dwa "organy" są po przeciwnych biegunach oraz to, który z nich jest mocniejszy i wygrywa.

Może zacznę od rozumu. Wiążę on się z racjonalistycznym podejściem do sprawy, z opanowaniem i chłodną kalkulacją. Właśnie rozum nam mówi (a przynajmniej powinien mówić), co jest dla nas najlepsze i co powinniśmy zrobić w danej sprawie. Nakazuje nam on spokojnie przemyśleć każdą naszą decyzję tak aby nie popełnić błędu. Rozum to dar, z którego trzeba umieć korzystać. Nie każdy to potrafi, a ten kto potrafi to jest już zwycięzcą.

Po drugiej stronie medalu jest serce. Działanie sercem to często pełen spontan, pełne ryzyko, brak kalkulacji i chęć szybkiego osiągnięcia czegoś. Działając sercem człowiek może czasami wiele stracić, ale może także wiele zyskać. Wszystko w myśl zasady- bez ryzyka nie ma zysku i kto nie ryzykuje, ten nie ma. Kto działa tylko sercem to w pewnym sensie szaleniec, ale muszą być i tacy ludzie.

Ludzie często stają przed dylematami, w których z jednej strony rozum mówi: pomyśl człowieku zanim to zrobisz, a z drugiej serce, które nam mówi: idź na całość. To od nas samych zależy jak postępujemy. Wiem, że nie jest to łatwe, bo decyzje jakie podejmujemy w życiu zawsze są trudne. Właśnie te trudne decyzje sprawiają, że w człowieku trwa walka między jednym, a drugim. Najważniejsze, aby rozum i serce grały w jednej drużynie, bo chyba właśnie o to chodzi, żeby w życiu robić wszystko w 100% w zgodzie z samym sobą. A Ty umiesz pogodzić rozum i serce?

Peace! ;)

sobota, 28 grudnia 2013

Gra w otwarte karty

Pora na moją interpretację kolejnego stwierdzenia dosyć często spotykanego w życiu codziennym. Tym razem wybór padł na "grę w otwarte karty". Chyba dlatego, że mignęła mi gdzieś przez moment transmisja telewizyjna z zawodów pokerowych.

Czasami życie można przyrównać do gry w karty. Przykładowo grając w pokera ja mam pięć kart i przeciwnicy także. Wszystko zależy wtedy od tego jakie karty przydzieliło nam rozdanie. Mając szczęście i dobre karty możemy podbijać stawkę, aby wygrać jak najwięcej. Przecież w tej grze chodzi o to żeby wygrać. A co jak los sprawi, że dostaniemy słabe karty i dobra passa się odwróci? Są trzy wyjścia. Możemy się od razu poddać, zwinąć zabawki i pójść grzecznie do domu. Możemy umiejętnie blefować, tak żeby zamotać naszego przeciwnika, który spasuje. Możemy także zagrać w otwarte karty, bo a nóż widelec przeciwnik ma jeszcze słabsze. Pierwsza opcja jest dla słabeuszy, a druga dla ludzi o żelaznych nerwach i o poker fejsie. A trzecia?

Gra w otwarte karty jest dla odważnych ludzi. Nie każdy ma w sobie tyle odwagi żeby wyłożyć wszystkie karty na stół bez żadnego blefowania. Blef to takie małe oszustwo zarówno samego siebie jak i naszego przeciwnika. Ludzie częściej wolą się poddać niż zagrać va bank. Na pierwszy rzut oka nie widać w tym żadnego ryzyka, bo przecież możemy tylko zyskać i nic nie tracimy. Mamy słabe karty, ale liczymy, że przeciwnik ma jeszcze gorsze. Liczymy się z porażką, ale mamy nadzieję na wygraną. Gramy fair z przeciwnikiem i wychodzimy z założenia, że lepiej jest szybko załatwić sprawę. Ja swoje, on swoje i wygrywa lepszy. Proste jak budowa cepa.

W życiu także lepiej wykładać przysłowiowe karty na stół. Wszystko po to, a żeby sytuacja z naszym "przeciwnikiem" była jasna i klarowna. Po co nam jakieś niedomówienia? Po co nam jakieś niewyjaśnione sytuacje? Lepiej szybciej się dowiedzieć na czym się stoi i zakończyć jedną, przegraną partię. Przecież czeka nas jeszcze wiele rozdań w tej grze i może wtedy los się do nas uśmiechnie?

Peace! :)

Inspiracje

Wiele osób pyta mnie dlaczego powstał ten blog i po co w ogóle tutaj piszę. Odpowiedź na to pytanie jest prosta. Od zawsze chciałem przelewać swoje myśli na papier i dzielić się nimi z innymi. Jednak do tego potrzebne były inspiracje, żeby był na tym blogu jakiś ład i skład.

Każdy człowiek, który coś w życiu "tworzy" potrzebuje inspiracji. Moje pisanie na tym blogu uważam za swoistą twórczość, ale oczywiście małego pokroju. Tworze tutaj jakieś swoje "filozofie" i wyrażam swoje poglądy. Nikt o mnie nie będzie się uczyć w szkole za tysiąc lat tak jak ja się uczę teraz o Sokratesie, Platonie i Arystotelesie. To jest niszowy blog, który czytają tylko osoby, które mnie znają i których ciekawi, co czasami tutaj przeleje na ten wirtualny papier. Bez owej inspiracji na pewno bym tutaj nic nie pisał, bo moje zdania nie miałyby sensu, a notki byłyby kompletnie nieprzemyślane i bezwartościowe.

No dobra, ja tutaj bla bla bla ogólnie o inspiracji, ale co może być konkretniej dla człowieka taką inspiracją do tworzenia? Wiele rzeczy. W starożytnej Grecji inspiracjami dla artystów były muzy. Były to boginie, które opiekowały się różnymi dziedzinami sztuki i inspirowały ówczesnych artystów. Macie kogoś takiego moi drodzy artyści? Chyba każdy ma. Miał Mickiewicz- masz i Ty :) 

Obecnie ludzi inspirują różne rzeczy. Przyroda, rozmowy z ludźmi, teksty piosenek, filmy, obserwacje etc. Można wymieniać bez końca. Każdy z nas ma coś innego, co go inspiruje. Mnie bardzo inspirują rozmowy z ciekawymi ludźmi. Warto rozmawiać z każdym, a już na pewno z ludźmi, którzy mają do powiedzenia coś mądrego i wyrażają własne zdanie. W końcu nic bardziej nie uczy człowieka niż rozmowa z drugim człowiekiem, konfrontacja poglądów i zdrowa polemika. Fajnie jest mieć osobę, z którą można zdrowo polemizować każdego dnia. Czy taka osoba staje się niczym muza grecka? Możliwe, że tak skoro inspiruje.

Pamiętajcie, że warto rozmawiać, warto wyrażać otwarcie swoje poglądy, myśli i uczucia. Może to każdego z Was natchnie do przemyśleń? Może dzięki temu zmienicie coś w swoim życiu? Warto szukać w życiu inspiracji, aby stawać się mądrzejszym i dojrzalszym człowiekiem.

piątek, 27 grudnia 2013

27.12.1918

Co to za data? Znacie ją? Powinniście! Bez znajomości tej daty nikt nie powinien zdać z historii do następnej klasy. To data wybuchu powstania wielkopolskiego. Jedynego w historii naszego kraju wygranego powstania zbrojnego. Dzisiaj mija 95 lat od tamtego wydarzenia.

Nie będę tutaj dzisiaj pisał wywodów historycznych na temat patriotyzmu. Nie będę nikogo z Was uczył historii. Od tego macie nauczycieli w szkole. Jeśli oni Was nie potrafili nauczyć to sami sobie poszperajcie. W internecie jest sporo ciekawych artykułów na temat owego powstania. Ja tylko dodam od siebie tyle, że cześć i chwała należy się tym bohaterom, którzy oddali życie za wolną Polskę! Pamiętajmy!

Jeśli jednak z lenistwa nie będzie Wam się chciało poczytać to chociaż posłuchajcie poniższego kawałka :)

http://www.youtube.com/watch?v=ZA8HreiWPzM


WLKP :)

Święta, święta i po świętach...

Najedli się? Napili? Odpoczęli? Nabrali siły? Święta minęły, a razem z nimi ich magia. Pora wrócić do szarej codzienności zwanej życiem. Dom, praca, szkoła itd. itp.

Na święta zawsze czeka się bardzo długo, a one tak szybko mijają. Tak każdego roku. Dzień przed wigilią pisałem, że to magiczny czas podczas, którego dzieją się ponoć owe magiczne rzeczy. Czy tak owe się wydarzyły w Waszym życiu? W moim nie do końca, chociaż działo się sporo... Powiem tak- nie było nudno, a to najważniejsze! Pisałem również żeby każdy przez święta wyłączył myślenie i odpoczął od codzienności i nabrał dystansu. Średnio mi się udało chociaż starałem się jak mogłem. Wiele rzeczy nie zależy od nas samych. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Taki to życiowy psikus.

Wnioski po tegorocznych świętach? Przede wszystkim to, żeby nigdy się nie poddawać i że może warto czasami się natrudzić żeby coś w życiu osiągnąć, żeby coś zdobyć. Przecież najbardziej cieszy człowieka coś na co musiał ciężko zapracować i o co musiał się mocno starać. Niech owe wnioski staną się życzeniami na nadchodzące miesiące.

Peace!

Na koniec piosenka, która chodziła za mną całe święta: http://www.youtube.com/watch?v=FrD7rCJxEZA

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wesołych Świąt

Święta za pasem. Prezenty spakowane, choinka ubrana. Tylko w kuchni niezły sajgon pozostał i taki pozostanie do wigilijnej kolacji. Pora złożyć wszystkim moim czytelnikom świąteczne życzenia, bo przez okres świąt na moim blogu będzie przestój, ponieważ planuje błogie lenistwo.

Czego można Wam życzyć? Standardowo. Przede wszystkim zdrowia, bo gdy go nie ma to pozostałe rzeczy już nas tak nie cieszą. Zdrowie to podstawa. Poza nim życzę wszystkim spełnienia marzeń. Święta Bożego Narodzenia to przecież magiczny czas podczas, którego dzieją się magiczne rzeczy. Ponoć owe rzeczy dzieją się nie tylko w filmach. :)

Życzę Wam również spędzenia nadchodzących świąt w przyjemnej atmosferze. Abyście się nie przejedli pierogami, krokietami, makowcami itd. Spędźcie te święta spokojnie. Przez trzy świąteczne dni oderwijmy się na chwile od codziennych spraw. Przyda nam się nabrać dystansu do szarej rzeczywistości, a najlepszy okres to święta Bożego Narodzenia.

Merry Christmas!

niedziela, 22 grudnia 2013

Jak kocha to poczeka?

Od teraz będę próbował interpretować na blogu różne stwierdzenia, które spotykamy na co dzień w swoim życiu. Oczywiście to tylko i wyłącznie moja własna wewnętrzna rozkmina. Na pierwszy ogień idzie teza zawarta w tytule wpisu.

Mówi się powszechnie, że jak się kogoś kocha to ta osoba, która kocha będzie zawsze czekać. Niezależnie od wszystkiego. Niezależnie od wszystkich przeciwności losu. Przecież miłość wymaga poświęceń, a jednym z tych poświęceń jest czekanie.

Na co można czekać?  Ano można czekać na kogoś, kto wyjechał i się za nim tęskni. Nie ważne na jak długo i jak daleko. Musimy czekać. Bo przecież może ukochana osoba wyjechała, tak daleko w ważnych sprawach? Bo może ten ktoś wyjechał, aby nam było lepiej? We współczesnym świecie to się zdarza bardzo często. Delegacje, praca za granicą i długie rozstania. Taka rzeczywistość.

Możemy również czekać na różne decyzje bądź słowa ważnych dla nas osób. Tutaj należy być cierpliwym. Cholernie cierpliwym. Jednak gdy ktoś kocha to jego cierpliwość może sięgać szczytów. Czy czekanie pokazuje siłę uczucia? Na pewno tak! Słabe uczucia gasną w skutek mocnych podmuchów, a silne uczucia są jeszcze mocniejsze.

Nikt nie mówił, że uczucia wyższe są łatwe. Wręcz przeciwnie! Trzeba nauczyć się z tym żyć. Im dłużej się na coś czeka, tym lepiej to potem smakuje? Możliwe.

Peace! :)

Luz w dupie

Jan Ziobro wygrywa zawody Pucharu Świata w Engelbergu i na światło dzienne wychodzi napis na jego nartach- "Luz w dupie". Trzy wyrazy, a mówią wiele. Trzy wyrazy, które stały się dla młodego zawodnika mottem. Równie dobrze to zdanie mogłoby być mottem każdego z nas.

Owe stwierdzenie mogłoby pasować bardziej do Piotra Żyły, ale to autorskie dzieło Ziobry. Młody chłopak po nieudanych startach w poprzednich zawodach Pucharu Świata potrzebował motywacji. Wszyscy trenerzy powtarzali mu, że jego skoki są dobre, ale czegoś ciągle brakowało. Czego? Jak się okazało brakowało jemu luzu w przysłowiowej dupie. Złapał on luz i efekty widocznie są od razu. Pierwsza wygrana i nokautujący skok na 141 metrów w drugiej serii. Ręce same składają się do oklasków.

Wszystko zaczyna się w głowie. Wiele w życiu jak i w sporcie zależy od psychiki. Można mieć niebywały talent, można być w wysokiej formie, ale nie przekładać tego na zawody. Wiele było takich przypadków w światowym sporcie, że zawodnicy byli mistrzami treningów, a w decydujących startach spalali się psychicznie. Zimna głowa i opanowanie to klucz do sukcesu w każdej dziedzinie życia. Ostatnimi czasy cała polska reprezentacja w skokach narciarskich pokazuje niebywały spokój. Stoicki spokój przynosi efekty. Cierpliwość poparta ciężką pracą daje sukcesy. Trzeba ciągle pracować nad swoją psychiką, jeśli chcemy coś osiągnąć. Innej rady nie ma. Każdy psycholog Ci powie, że wszystko zaczyna się w głowie.

Czuje się dumny z tego, że jestem Polakiem. W ostatnim tygodniu polscy sportowcy pokazują, że POLAK POTRAFI. Szczypiornistki, skoczkowie, biathlonistki, Justyna Kowalczyk. Warto brać z nich przykład.

P.S. Dzisiaj pora na brąz szczypiornistek i kolejne dobre zawody w wykonaniu polskich skoczków. Trzymamy kciuki. Wiara i jeszcze raz wiara!

http://www.youtube.com/watch?v=TyP9vUaQAO8


piątek, 20 grudnia 2013

Dają przykład

Reprezentacja Polski w piłce ręcznej kobiet. Do tego pory zespół nic nie mówiący przeciętnemu kibicowi sportowemu w naszym kraju. Po światowym czempionacie w Serbii zmieni się to o 180 stopni.

Polki awansowały na mundial po barażach. Przed turniejem stawiały sobie za cel wyjście z grupy. Jednak w trakcie turnieju cele stawały się coraz większe. Dobra gra w meczach grupowych spowodowała, że zawodniczki Kima Rasmussena uwierzyły, że mogą walczyć z najlepszymi. Mecz w 1/8 finału z Rumunkami pokazał, że Polki są w stanie odrobić straty i wygrać. Ogromny hart ducha i determinacja spowodowały, że następną przeszkodą był mecz ćwierćfinałowy z Francuzkami. Zawodniczki z kraju Napoleona były zdecydowanym faworytkami tego spotkania. Wiadomo jednak, że nie zawsze faworyci wygrywają. Tak też się stało w środowy wieczór. Skazywane na porażkę Polki pokonały wyżej notowanego przeciwnika i awansowały do strefy medalowej turnieju. Największy sukces żeńskiego szczypiorniaka w historii! Na więcej nie było, co liczyć. Dzisiaj w meczu półfinałowym, Polki spotkały się z gospodyniami turnieju- reprezentacją Serbii. Inny wynik niż wygrana Serbek byłby ogromną sensacją na skalę całego świata. Rażąca nieskuteczność naszej reprezentacji i brak doświadczenia spowodowały, że gospodynie odniosły zwycięstwo, a Polki powalczą o historyczny brązowy medal w niedzielę.

Czym spowodowany jest sukces polskich szczypiornistek? Na pewno ogromną wiedzą i doświadczeniem naszego trenera. Trener jednak nie wychodzi na boisko i nie gra. On jest od dobrej motywacji i taktyki. Wyszło mu to znakomicie. Spowodował, że nasza drużyna ma swojego ducha i jest w niej jedność. Coś pięknego.Dziewczyny znad Wisły uwierzyły, że mogą wygrywać z każdym. Wiara we własne możliwości to klucz do zwycięstwa, bo przecież wszystko zaczyna się od ludzkiej psychiki.

Widzę jeden daleko idący morał z postawy polskich szczypiornistek podczas mundialu. Każdy powinien brać z tych dziewczyn przykład. One pokazały, że człowiek skazywany na pożarcie i na porażkę ma szansę coś w życiu osiągnąć. Wystarczy chcieć. Wystarczy uwierzyć.

czwartek, 19 grudnia 2013

Nie żałuj

Żałujesz czegoś w życiu? Uważasz, że zrobiłeś coś czego nie powinieneś?

W życiu chodzi bowiem o to, żeby niczego nie żałować. Jednak różnie to bywa. Robimy wiele rzeczy zbyt pochopnie i w perspektywie czasu tego żałujemy. Z jednej strony należy uczyć się na błędach, ale z drugiej po co te błędy popełniać?

Czego można w życiu żałować? Wszystkiego! Gestów, czynów i słów. Jeden zły gest lub nieprzemyślane słowa mogą wiele zmienić w Twoim życiu. Warto więc myśleć, co się robi i co się mówi. Niby takie proste w słowach, ale wykonanie bywa różne. Najlepiej byłoby żeby człowiek uświadomił sobie, że ponosi za wszystko, co zrobi i powie jakąś odpowiedzialność. Odpowiedzialność, odpowiedzialność i jeszcze raz odpowiedzialność. Może wtedy będzie mniej nieporozumień i niepotrzebnych sytuacji?

Ja osobiście niczego w życiu nie żałuje. Staram się z reguły przemyśleć swoje czyny i słowa, tak żeby nie skrzywdzić innych, a także siebie. Może dlatego, że wiem co oznacza słowo odpowiedzialność? A Ty? Żałujesz czegoś? Jesteś świadomy, że musisz ponosić odpowiedzialność za swoje czyny?

środa, 18 grudnia 2013

Być odważnym

Czym dla Was jest odwaga? Czy to tylko jakaś cnota? Czy może dziś już prawdziwa odwaga nie istnieje?

Kiedyś ludzie to byli odważni. Średniowieczny kodeks rycerski stawiał odwagę na pierwszym miejscu. Każdy mężczyzna chciał być rycerzem. Rycerz to człowiek odważny i cechowało go prawdziwe męstwo. Chcę się aż powiedzieć: kiedyś to były lepsze czasy. Zdarzenia z tamtych czasów znamy tylko z lekcji historii i różnych lektur bądź filmów. Średniowieczny rycerz to był gość! Lata jednak leciały, a rycerstwo przekształciło się w szlachtę żeby następnie całkowicie zaginąć. Pytanie czy z rycerstwem zaginęła prawdziwa odwaga?

Dzisiaj odwaga często przejawia się w "cwaniakowaniu". W dobie komputerów takich cwaniaków mamy wielu, bo jak powszechnie wiadomo: kozak w necie, dupa w świecie. Przed ekranem swojego monitora można napisać wiele, ale powiedzieć w prostu w oczy to już stwarza się spory problem. Takich "odważniaków" było wielu i żaden z nich nic nie osiągnął. Dlaczego? Odpowiedź nasuwa się sama.

Dzisiaj ludzi naprawdę odważnych można policzyć na palcach jednej ręki. Każdy się czegoś obawia. Są chwilę, że nawet często przywoływanemu przeze mnie Herkulesowi brakuje odwagi. Nawet najtwardszemu głos utknie w gardle. Trzeba jednak nauczyć się przełamywać swoje słabości. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Klata w przód, dwa głębokie wdechy i do przodu.

Osoba, która nie jest ogólnie odważna powinna mieć w sobie chociaż odwagę cywilną. Powinna umieć się przyznawać do swoich błędów i niedoskonałości. Przecież nikt z nas nie urodził się idealny, ale ludzie patrzą często przez różowe okulary i odwaga cywilna również zanika niczym rycerstwo kilkaset lat temu...

P.S. Cel do końca roku? Być odważnym.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Kiedy człowiek śni

W nocy, kiedy się śpi ogarniają człowieka sny. Czasami sny są przyjemne, a czasami wręcz przeciwnie. Postanowiłem dzisiaj rozważyć skąd się one biorą i co oznaczają.

W moim mniemaniu sny można podzielić na trzy grupy. Pierwsza z nich to taka, kiedy nam się śnią osoby, których już z nami nie ma. Co to może oznaczać? Może to, że brakuje nam tych osób i za nimi tęsknimy? Może my o nich zapomnieliśmy i chcą one nam o sobie przypomnieć? Takie sny są trochę smutne, ale zdarzają się dosyć często.

Drugą grupą snów są koszmary. Obrazują one nam coś czego się wewnętrznie boimy. Śniły Wam się pewnie kiedyś jakieś wyimaginowane potwory i tym podobne. W dzieciństwie zdarzały się takie sny każdemu. Mały chłopczyk naoglądał się różnych bajek czy filmów, a w nocy miał koszmary. Obudził się cały spocony i przestraszony krzycząc "mamooo!"  Straszne lecz prawdziwe.

Mówi się, że sny są jakimiś wewnętrznymi pragnieniami człowieka. Na pewno nie dotyczy to tych dwóch wyżej wymienionych przykładów, ale jest jeszcze trzecia grupa. Jaka to grupa? Ano taka, kiedy śnią nam się jakieś zwyczajne sprawy bądź coś fajnego i przyjemnego. Zastanawia mnie bardzo skąd się biorą takie sny. Może dlatego, że człowiek za dużo myśli? Może dlatego, że człowiek za dużo chce? Hmmm... Pozostawiam to pod Waszą rozwagę, bo sam chyba nie wiem.

Bywa tak, że człowiek chce żeby sen stał się jawą. Niestety przychodzi pora pobudki i budzimy się w szarej rzeczywistości. Dobrze jednak, że sny istnieją, bo można chociaż przez chwilę pożyć w innym, często lepszym świecie.

Na koniec taki klasyk: http://www.youtube.com/watch?v=2FEHC-2Tj_w

Peace!

sobota, 14 grudnia 2013

Cierpliwość

Cierpliwość to ogromna cnota. Każdy by chciał być cierpliwy, bo to wiele nam daje. Zarówno pozytywnych jak i negatywnych rzeczy. Postaram się dzisiaj w paru naprawdę krótkich zdaniach "rozkminić" ten temat.

Człowiek cierpliwy to człowiek szczęśliwy? W pewnym sensie na pewno tak jest. Mówi się, że cierpliwość popłaca, a jak coś popłaca to daje szczęście, a przecież każdy z nas dąży do prawdziwego szczęścia i chcę je osiągnąć. Cierpliwość połączyć można z czekaniem. Każdy z nas na coś czeka. Niedługo święta więc dzieciaki czekają na Gwiazdora z workiem pełnym prezentów. Studenci czekają na wpisanie dobrych ocen do indeksów. Inni czekają na dostanie wymarzonej pracy czy też na tzw. "wyższe uczucia".  Można wymieniać i wymieniać... 

Podziwiam cierpliwość sportowców, którzy mimo porażek walczą do końca, aby osiągnąć swój cel. Podziwiam cierpliwość ludzi chorych, którzy mimo przeciwności losu cierpliwie czekają na lepsze jutro. Podziwiam cierpliwość wszystkich ludzi, którzy wiedzą czego chcą i zrobią wszystko żeby osiągnąć to co sobie zaplanowali. Ogromny szacun.

Cierpliwość ma także swoje wady. Największą z nich jest z pewnością to, że ona nie zawsze przynosi zamierzone efekty i że zostawia ślady w ludzkiej psychice. Na tym mógłbym już zakończyć owe rozważania, bo każdy z nas wie jak to w życiu bywa. 

Peace !


piątek, 13 grudnia 2013

Gorsze chwile

"Wiesz czasem bywa tak, że sam naprawdę nie wiesz dokąd zmierza Twój świat.  Tysiące myśli, słowa ranią tak, Ty na kolanach prosisz Boga, daj mi ten znak" - wstępem do dzisiejszej notki pisanej 13-go w piątek jest refren piosenki Jeden Osiem L- Czasem tak bywa. Dlaczego właśnie tak zaczynam dzisiejszy wpis?

Każdy z nas ma tak, że potrzebuje czasem chwilę ciszy, chwilę spokoju i czas na refleksję nad wszystkim, co nas otacza, nad tym jaki jest świat i nad tym co czujemy. Bywa tak, że człowieka nachodzi ogromna ochota na rozkminy, ale rozkminy w samotności. Każdy z nas tak miał, że chciał się odciąć od świata, chociaż na chwilę. Wszystko po to żeby się uspokoić, żyć dalej swoim rytmem i zmierzać do swoich celów. Trzeba czasami poukładać swoje myśli i uczucia, aby nie dać się zwariować. Zarówno osoba twarda jak i osoba najweselsza tego potrzebuje. Przecież nie da się być szczęśliwym 25 godzin na dobę. To nierealne. Nie w dzisiejszych czasach.

Skąd się biorą gorsze chwile? Myślę, że zmęczenia psychicznego materiału. Świat ciągle zapieprza i Ty razem z nim. Wszystko na szybkiego. Ty zapieprzasz za światem i w pewnym momencie nachodzi Cię taka gorsza chwila. Człowiek chcę być najlepszy, najszybszy, spełniać się w każdej dziedzinie. Chce mieć w kimś oparcie i chce dawać to oparcie innym. Nie zawsze się da. We wielu osobach pojawia się jakiś rodzaj idealizmu. Niektórych nachodzi jeszcze nieodparta chęć zbawienia całego świata. Wszystko to powoduje złe skutki.

Najważniejsze żeby się nigdy nie poddawać. Gdy Ci wiatr w oczy wieje to trzeba się odwrócić do niego dupą i iść dalej! Nawet gdy jesteś na straconej i przegranej pozycji to musisz się podnieść i iść dalej, bo jak nie Ty, to kto?!

Zaczynałem wpis piosenką więc zamknę go w ten sam sposób. Tym razem piosenką taką, która mnie motywuje i powinna motywować każdego żeby iść do przodu w trudnych chwilach!  http://www.youtube.com/watch?v=JkQ-Ty4SJBw

czwartek, 5 grudnia 2013

List do Świętego Mikołaja

Chyba każdy z Was, gdy był dzieckiem pisał listy do Świętego Mikołaja. Ja również takowe pisałem, bo wierzyłem (do 6. roku życia), że on istnieje. W związku z tym, że jutro Mikołajki to postaram się napisać taki list last minute. W dobie internetu na pewno dotrze do dalekiej Laponii.


Drogi Święty Mikołaju...
Piszę do Ciebie list, bo wiem, że spełniasz życzenia wszystkich grzecznych dzieci. Przez ostatni rok może nie byłem grzeczny, ale się starałem. Rzadko wychodziło, ale chęci były ogromne. Skończyłem szkołę średnią, zdałem egzamin dojrzałości, zdałem egzamin zawodowy. To oznacza, że się pilnie uczyłem w ostatnim czasie. Inne rzeczy jakie wyprawiałem to już wiesz Ty sam najlepiej. Mam nadzieję, że to docenisz i spełnisz chociaż jedno z moich życzeń. Może i moja lista jest długa, ale to są życzenia nie tylko moje, ale zapewne także wielu ludzi na świecie.

1. Chciałbym, aby na świecie panował pokój. Wojny to głupie rozwiązanie wszelkich sporów. Daj ludziom odpowiedzialnym za wszelkie wojny rozum i zmysł dyplomacji, aby potrafili się dogadać. Za dużo niewinnych osób ginie w konfliktach zbrojnych.

2. Daj ludziom szczęście. Każdy chce być szczęśliwy. Wiadomo, że każdy potrzebuje innego rodzaju tego uczucia. Jednego zadowala jakaś drobnostka, a inni potrzebują więcej. Doceń tych grzecznych, którzy zasługują na szczęście. Każdy ma przecież prawo do szczęścia, co nie?

3. Daj ludziom siłę i motywację. Wielu brakuje siły do działania. Wielu się szybko w skutek drobnych porażek zniechęca. Obdaruj ludzi wiarą w swoje możliwości i pewnością siebie. Z taką wiarą każdemu będzie łatwiej w życiu, a chyba o to chodzi:?

4. Spraw żeby ludzie się szanowali. Nikt nie musi się lubić, ale ważne by ludzie darzyli się wzajemnym szacunkiem. Na szacunku można opierać dalsze relacje. To niby tak niewiele, a jednak...

5. Ostatnie z życzeń to jest już takie osobiste. Pozwól mi spełnić jedno z moich osobistych marzeń i pragnień. Tak bardzo bym chciał... Ty już wiesz co. (Prześle Ci w załączniku zdjęcie tego prezentu) :)

Mikołaju, jeśli jednak uważasz, że zasługuję na rózgę to mi to powiedz, a przyjmę to z pokorą :)

Pozdrawiam.

wtorek, 3 grudnia 2013

Strach ma wielkie oczy

Chyba każdy z nas się czegoś boi. Jeden boi się pająków, ktoś inny boi się dzikich zwierząt, a jeszcze inny śmierci. Takich przykładów można mnożyć bez liku.

Pewnie nie raz tak miałeś, że głos wiądł Ci w gardle, a nogi miałeś jak z waty. Właśnie wtedy odczuwałeś ten cholerny strach, który Cię paraliżował. Chcesz coś zrobić, ale najzwyczajniej w świecie się boisz? To normalne. Odważny to był Herkules. Ty nie musisz być, choć powinieneś. Odwagę się docenia.

Dlaczego ludzie się boją? Powodów jest wiele.
Po pierwsze wszystko zależy od charakteru człowieka i jego psychiki. Są osoby, które są harde i mają psychę nie do zdarcia. Tacy się nie obawiają się dosłownie niczego. Są twardzi na zewnątrz jak i wewnątrz. Dla kontrastu na świecie są też osoby miękkie jak gąbka i się boją dosłownie wszystkiego. Muszą być ludzie tacy i tacy. Charakteru nie zmienisz, choć możesz go wyćwiczyć.
Po drugie ludzie w skutek złych doświadczeń są sceptyczni i nie zrobią czegoś, co by zrobili w przeszłości, bo znają konsekwencję. Każdy nie raz się sparzył na czymś w skutek ryzyka i drugi raz tego samego nie zrobi.
Po trzecie ludzie boją się wyśmiania i odrzucenia. Taki strach występuje najczęściej w wyznawaniu uczuć czy wyrażaniu swojego twardego zdania. Nie ma, co się dziwić, bo w dzisiejszych czasach zdarza się, że nie wyznasz komuś uczuć, bo obawiasz się odrzucenia i utraty tej osoby. Dziwne? Bardzo dziwne lecz prawdziwe.

Myślisz, że Kamil Stoch siedząc na belce startowej się nie boi? Myślisz, że Tomek Gollob nie odczuwa lęku przed każdym swoim startem? Myślisz, że Tomek Adamek nie boi się walczyć z większymi od siebie rywalami? Jesteś w błędzie. Oni też się boją. Tylko, że ich strach przeistacza się w adrenalinę. Adrenalina to pozytywna forma strachu. Oni nie myślą o tym czego się boją. Oni myślą o swoim celu albo wyłączają kompletnie swoje myślenie. Jak widać wychodzi im to na dobre.

Boisz się czegoś?  Dużo w życiu nie osiągniesz, ponieważ do odważnych świat należy i bez ryzyka nie ma zysku. Trzeba ciągle przełamywać swoje lęki i obawy. Nie wyjdzie Ci raz, to próbuj drugi, trzeci i tak aż do skutku. Gdy już raz się przełamiesz to z każdym kolejnym powinno być łatwiej. Czasem naprawdę warto wyjść z założenia "co ma być to będzie" przecież strach ma tylko wielkie oczy...


poniedziałek, 2 grudnia 2013

Motywacja

Każdy z nas potrzebuje pozytywnych bodźców, które pomogą nam osiągnąć zamierzone cele. Każdy z nas potrzebuje czego? Ano właśnie wspomnianej w temacie posta motywacji.

Chcesz być zdrowy? Zacznij się dobrze odżywiać i uprawiać sport. Chcesz być mistrzem świata w jakiejś dyscyplinie sportowej? Zacznij ją uprawiać. Chcesz mieć piątki w szkole? Zacznij się systematycznie uczyć. Chcesz się komuś przypodobać? Nie udawaj kogoś kim nie jesteś, tylko bądź sobą. Wiem, że łatwo powiedzieć, ale tak jest. Banalne choć prawdziwe. Tylko w dzisiejszych czasach jest jeden malutki problem. Wszyscy mówią, że chcą, że będą, że zrobią, ale w życie wdaje się lenistwo, co powoduje kompletny brak motywacji. My za to siedzimy, nic nie robimy, czekamy aż ktoś coś za nas zrobi, a zaczynamy działać dopiero wtedy gdy mamy nóż na gardle i wali nam się grunt pod nogami. 

Motywacje jest ciężko znaleźć w dzisiejszych czasach. Pewnie dlatego, że wiele rzeczy można łatwo osiągnąć i dlatego, że w większości jesteśmy minimalistami. Wystarcza nam to co mamy i jesteśmy z tego zadowoleni. Marazm i stagnacja to coś, co coraz częściej znajduje się w naszej rzeczywistości. Mi osobiście często brakuje motywacji. Do nauki, do pracy czy choćby do pisania tego bloga. Jednak bardzo chciałem tutaj wyrzucać swoje myśli i przy pomocy (inspiracji) paru osób tak sobie tutaj piszę. Jak widać czasem potrzebne są osoby trzecie, żeby Cię zmotywować. Ważne by to było zmotywowanie, a nie zmuszenie do czegoś. To znacząca różnica. Człowiek zmuszony robi coś tylko dla kogoś, a człowiek zmotywowany robi coś zarówno dla kogoś jak i dla innych. Dobry motywator to taki swoisty skarb. 

Podziwiam osoby, które mają w sobie tyle motywacji, że mogłyby obdzielić nią pół świata. Najczęściej widoczna jest ona u sportowców, ale nie u tych którzy są na szczycie, tylko u tych, którzy chcą się na ten szczyt wspiąć. Zauważalna wśród młodych zawodników, którzy mają poukładane w głowie i wiedzą czego chcą. Motywacją dla nich jest nie tylko kasa i sława, ale także spełnienie się. By tak się stało to trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Brakuje Ci motywacji? Zapoznaj się z biografią sportowca, który przebył długą i krętą drogę na szczyt.

Każdy z nas na dłuższą metę potrzebuje motywacji. Dzięki niej można góry przenosić. Dobra motywacja sprawia, że człowiekowi łatwiej podchodzić do niektórych zadań, które sobie stawia. Ważne by każdy znalazł ją w sobie i się spełniał. Niestety nie ma jeszcze jednego sposobu na motywowanie się. W końcu każdy człowiek jest inny i ma różne potrzeby. Trzeba ciągle szukać więc szukajcie, a znajdziecie. 

W ramach pierwszej lekcji motywacji polecam kawałek: Zbuku- Że życie ma sens, bo w końcu... "Nie liczą się pieniądze. Liczy się ciężka praca. Ile od siebie dajesz, tyle do Ciebie wraca".

Peace!


sobota, 30 listopada 2013

Rywalizacja

Rywalizacja to coś, co jest wszechobecne w każdej dziedzinie życia. Ludzie rywalizują ze sobą dosłownie o wszystko więc postanowiłem się bliżej przyjrzeć temu zjawisku.

Z rywalizacją kojarzy mi się przede wszystkim wyścig żużlowy. Czterech zawodników ustawionych pod taśmą startową oczekuje na sygnał sędziego, który rozpocznie bieg. Żużlowcy ustawieni łokieć w łokieć wychodzą spod taśmy i wchodzą w zakręt. To właśnie tutaj, na pierwszym łuku jest zawsze najostrzej i dochodzi do wielu upadków. Na wielu torach ten najszybszy i najsprytniejszy na pierwszym łuku wygrywa cały wyścig, bo na dystansie jest już nie do dogonienia. Chociaż bywa też tak, że zawodnik ma w sobie tyle zapału, że zrobi wszystko, aby dogonić swoich przeciwników. A to przycinka do krawężnika, a to efektowna jazda niemalże po bandzie. Wszystko, żeby wygrać wyścig i zdobyć cenne punkty. Można powiedzieć, że wyścig żużlowy to takie krótkie streszczenie codzienności.

A jak to jest w zwykłym życiu? Podobnie jak w żużlu czy innych dyscyplinach sportowych. Ludzie rywalizują ze sobą o prestiż, sławę, pieniądze, pracę, oceny, dziewczynę i tak można wymieniać i mnożyć przykłady w nieskończoność. Na początku dziejów ludzkości wszyscy rywalizowali o lepszą ziemię uprawną, o zwierzynę i o to by przeżyć. Z czasem rywalizacja stawała się coraz ostrzejsza. Aby polepszyć swój byt ludzie zaczęli się nawet zabijać. Rycerze walczyli ze sobą, aby zdobyć rękę księżniczki. Wygrywał najsilniejszy. Dzisiaj ta rywalizacja przeniosła się zupełnie na inne pole. Każdy chce być najlepszy, chce mieć najlepszy byt, chce mieć wszystko naj naj naj. Każdy chce mieć najwięcej kasy, najszybszą furę i najpiękniejszą dziewczynę. Sportowcy wspomagają się niedozwolonymi specyfikami tylko po to, aby wygrywać. Inni sprytnie faulują swoich przeciwników, tak żeby sędzia nie zauważył przewinienia. Wszystko dzieje się w myśl zasady po trupach do celu. Walka przeradza się w nienawiść. Wtedy już zaczyna dochodzić do naprawdę chorych i nieprzyjemnych sytuacji. Pytanie czy warto?

Istnieje również rywalizacja fair. Taka zdrowa bez chamstwa i warcholstwa. Tylko, że to jest mały odsetek, ale jest.  W żużlowym świecie najbardziej fair wydaję się być Greg Hancock. Dżentelmen na torach całego świata. Facet nigdy nie fauluje swoich przeciwników na torze. Dba po prostu o kości swoich rywali. Ogromny szacunek dla Amerykanina, który jest wielkim żużlowcem i wielkim człowiekiem. Cieszę się, że miałem okazję zobaczyć na żywo i chwilę z nim porozmawiać. Bezcenne uczucie.

Osobiście nie mam z tym problemu by rywalizować o coś w pełni sprawiedliwie. Wiadomo, że im większa stawka to adrenalina daje się we znaki i przychodzą na myśl różne niezdrowe sztuczki. Rywalizacja bardzo motywuje do działania. Jeśli człowiekowi na czymś bardzo zależy to będzie o to rywalizował do samego końca.  Ważne tylko żeby nie dać się wyprowadzić z równowagi. Jeśli opanujesz nerwy to jesteś w stanie rywalizować jak równy z równym nawet z najsilniejszym przeciwnikiem i z przeciwnikiem, który gra nie fair.

Lepiej jest rywalizować o coś zdrowo niż bezczynnie siedzieć na dupie i myśleć, że coś samo przyjdzie. Nawet jeśli przyjdzie to nie na długo, bo po jakimś czasie przestaniemy doceniać to co mamy! Na zakończenie warto pamiętać, że nawet jeśli masz w sobie charyzmę i hart ducha to jesteś w stanie wygrać nawet gdy startujesz z przegranej pozycji.

Peace!

piątek, 29 listopada 2013

Uczucia

W dzisiejszej notce postaram się opisać różne uczucia, które targają codziennie naszym życiem. Zacznę od tych najgorszych, a skończę na tych uważanych za najwspanialsze.

Nienawiść
Zaczynamy od tego najgorszego, którego w zasadzie nie powinno być w naszym życiu. Jednak to uczucie zdarza się coraz częściej i jest coraz bardziej powszechne. Co to jest nienawiść? Ogromna niechęć do drugiego człowieka, który nam się naraził lub zrobił coś złego. Temu uczuciu towarzyszy chęć tego, aby spotkało coś złego nasz obiekt nienawiści. Nienawiść pojawia się często wtedy, gdy człowiek dąży do zemsty na kimś. Przeradza to się w złe i często tragiczne skutki. Tak łatwo jest powiedzieć do kogoś "nienawidzę Cię", jednak ludzie nie liczą się z konsekwencjami tego słowa, bowiem nienawiść rodzi nienawiść. W dzisiejszym świecie można spotkać różnego rodzaje formy nienawiści .Zwykła nienawiść do drugiej osoby, nienawiść do człowieka innej rasy, nienawiść do człowieka innej wiary, która jest ostatnio bardzo "modna". Nie jestem święty, zdarza mi się pomyśleć o kimś jak o najgorszym i poczuć nienawiść, jednak warto się starać tego unikać. Dla własnego dobra. 

Szacunek
To jest chyba takie uczucie, które powinno nam towarzyszyć najczęściej. Ja szanuję ubiór, styl, decyzje innych i wymagam tego samego. Przecież każdy ma prawo do własnych wartości i własnego zdania. Oczywiście można z kimś polemizować, bo polemika ma swoje plusy. Najważniejsze jednak żeby szanować swojego rozmówce. Rozmowa z drugim człowiekiem staje się wtedy o wiele łatwiejsza. To chyba nie jest takie trudne, co nie? Wielu jednak ma klapki na oczach i wierzy tylko w swoje idee. Jeśli takiemu próbujesz coś przetłumaczyć i pokazać własną wizję to taka osoba od razu na Ciebie naskakuje. Zadufanie w sobie i poziom własnego ego wyżej położony niż najwyższy szczyt świata. Chore! Osobiście bardzo szanuje ludzi z własnym wyrobionym zdaniem, ale z reguły te osoby także szanują moje poglądy. Gdy ktoś nie szanuje tego to żegnam. Bez szacunku nie można przejść do następnych uczuciowych etapów relacji międzyludzkich. 

Przy szacunku warto też wspomnieć o szacunku o którym często jest głośno, czyli o szacunku mężczyzn wobec kobiet. Dla mnie to swoista świętość. Kobiety powinno się szanować. Powód? Twoja matka Ciebie urodziła i jest kobietą! Twoja żona jest kobietą. Twoja córka będzie kobietą. Chyba dalej nie muszę tego nikomu tłumaczyć. Wiadomo też,  że kobiety same powinny też się szanować (bo różnie to bywa w dzisiejszych czasach), ale to temat na osobne rozważania. 

Przyjaźń
Wielu się zastanawia czy przyjaźń istnieje, a jeśli już istnieje to w jakich kombinacjach (mężczyzna-mężczyzna, kobieta-kobieta, kobieta-mężczyzna). Przyjaźń to stan w którym ludzie czują się w swoim towarzystwie bardzo dobrze i rozumieją się bez słów. Przyjaciel to osoba, której możemy wszystko powiedzieć, a ona nas zrozumie, ale też szczerze bez owijania w bawełnę wyrazi swoje zdanie na nasz temat. Czasem to bywa bezcenne. Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Dopiero wtedy, gdy człowiek potrzebuje prawdziwej pomocy to pozna prawdziwego przyjaciela. Możemy mieć miliony przyjaciół, ale w rzeczywistości nie mamy żadnego. Lepiej jest mieć jednego prawdziwego niż kilku, którzy się od nas odwrócą albo są przy nas tylko wtedy gdy czegoś od nas chcą.

Miłość
Uczucie najwyższe. Uczucie do którego droga jest bardzoooooooooo daleka. Czy w ogóle istnieje? Myślę, że tak. Kiedyś, gdzieś każdy spotka swoją drugą połówkę. Jednak nie wiadomo czy to jest ta prawdziwa połówka. To się dopiero okazuje często na końcu drogi życiowej albo w bardzo trudnych sytuacjach rodzinnych, których bez miłości nie dałoby się rozwiązać. Co to jest więc miłość? Każdy ma swoją definicję. Dla mnie to jest wyższe stadium przyjaźni, ponieważ miłość powinna być zbudowana na przyjaźni i wzajemnym zaufaniu. Znasz definicję przyjaźni? To masz fundamenty by zbudować miłość. Łatwo mówić, bo to tylko czysta teoria. W praktyce to jest już o wiele bardziej skomplikowane i chyba każdy z nas o tym doskonale wie. Łatwo jest się przecież zakochać i powiedzieć komuś "kocham Cię", ale czy to jest już miłość? Czy to, że ktoś z kimś jest w związku to jest już miłość? Sami sobie odpowiedzcie na to pytanie. Oczywiście fajnie się w kimś zakochać, ale z wzajemnością, bo inaczej robi się niemiło. Miłość nie jest łatwo zdobyć więc nie można siedzieć na dupie jak jakiś leniwy książe tylko trzeba działać. Mamusia czy tatuś nic za Ciebie tutaj nie zrobią. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Nikt nie mówił, że będziesz miał to. Siedząc na dupie to jedyne, co nam przyjdzie to choroba kręgosłupa i odleżyny. To się tyczy tego, że nawet gdy już mamy swoją miłość to nie można siedzieć bezczynnie, bo miłość jest jak kwiat w doniczce na parapecie. Niepodlewany usycha. 

Uczuć na świecie jest wiele. Ja opisałem cztery najważniejsze moim zdaniem. Taka krótka podróż od nienawiści do miłości przez szacunek i przyjaźń. Każdy z nas odczuwał powyższe rzeczy. Najważniejsze jest jednak żeby być stałym w uczuciach i nie popadać ze skrajności w skrajność. 


czwartek, 28 listopada 2013

Chcieć to móc?

W dzisiejszej notce postaram się odpowiedzieć na pytanie zawarte w powyższym temacie. Pytanie, które na pozór wydaje się proste, ale...

Czy chcieć to móc? Sądzę, że tyle ile osób tyle będzie odpowiedzi. Mi osobiście samemu ciężko odpowiedzieć na to pytanie, tak z marszu. Są rzeczy, które chcemy i które nam łatwo przychodzą. Zaczynając od takich przyziemnych: chcę zjeść-jem, chcę się napić- piję, chcę się spotkać ze znajomymi- spotykam się z nimi. Tutaj odpowiedź na postawioną tezę jest prosta, ale brnąc dalej zaczynają się schody, kręte i strome. Przykładami mogę rzucać jak kartami z rękawa. Chcę dostać piątkę z egzaminu, a to jest misja trudna żeby nie powiedzieć, że mało realna.. Chcę dostać coś na czym mi zależy więc muszę się postarać o to. Chce, bardzo chce, ale czy to znaczy, że mogę? Czy chęci wystarczą, aby coś zdobyć, aby coś osiągnąć? Niestety nie.  Żeby do czegoś dojść to trzeba się sporo napocić, a i to nie zawsze pomoże!

Najciężej jest spełnić swoje głębokie marzenia. Głównie dlatego, że nasze marzenia to szczyty szczytów, na które bardzo trudno się wspiąć. Osoby z wybujałymi marzeniami stawiają sobie z reguły wysoko poprzeczkę, co powoduje, że dążą bardzo długo do tego i głęboko wierzą, że chcieć to móc. Dopiero gdy nastanie świadomość, że marzenie na zawsze pozostanie marzeniem to pojawia się zwątpienie w ową tezę.

Poza marzeniami ludzie stawiają sobie różne cele, które chcą osiągnąć. Problem już zaczyna się wtedy gdy człowiek obierze sobie źle cel. Nawet za wszelką cenę nie osiągnie się w takim przypadku swojego celu. Dlaczego? Bo nie wszystko zależy od nas samych. Gdy bardzo chcesz coś osiągnąć to musisz pamiętać, że nie żyjesz w próżni. Oznacza to, że działają na nas różne, inne i dziwne czynniki zewnętrzne, które powodują, że za nic w świecie nie dojdziesz do swojego celu. Są cele, w których musimy liczyć się ze zdaniem drugiego człowieka, bo na siłę nic nie zrobimy. Pozostaje wtedy tylko czekać, że drugi człowiek zmieni zdanie żeby ułatwić nam drogę. Jednak to jest czekanie zazwyczaj nadaremne.

Nie mówię, że chcieć to nie znaczy móc. Uważam jedynie, że aby to stwierdzenie miało pełne pokrycie to trzeba mieć kupę farta i być w czepku urodzonym. W innym razie można się ostro przejechać na marzeniach, celach, na życiu.

Peace! :)


poniedziałek, 25 listopada 2013

Młodość

Powszechnie wiadomo, że młodość musi się wyszumieć. Święta słowa, z którymi rzecz jasna się zgadzam. Ale jak to bywa w rzeczywistości?

Młodość rządzi się swoimi prawami, które wykraczają czasami poza wszelkie możliwe normy. Życie od imprezy do imprezy. Od melanżu do melanżu. Wszystko jest przecież dla ludzi. Jak się bawić to się bawić, drzwi wyje***, okno wstawić. Takie dewizy towarzyszą wielu młodym ludziom i nic w tym złego. Studia to chyba ostatni czas na zabawę. Potem już nie będzie takiego luzu, a podczas studiów występuje jeden podstawowy rytuał z cyklu zakuć, zdać, zapić i zapomnieć. Zero zobowiązań oprócz tego by zaliczać kolejne kolokwia i egzaminy dla świętego spokoju. Żyć nie umierać!

Czasami zdarzają się jednak wyjątki od reguły. Pytanie dlaczego? Moim zdaniem wielu chce szybko dorosnąć, mieć pracę, założyć poważny związek, a młodość im się skończyła w piaskownicy. Jeszcze pracę jestem w stanie zrozumieć, bo wiadomo, że światem rządzi pieniądz i kasa jest potrzebna do życia. Jak jest kasa to może być też impreza. Ale czy poważne związki w wieku 17, 18, 19, 20 lat sprzyjają wyszumieniu się? Naprawdę nie wiem. Zastanawia mnie czy młodzi mają wtedy pełną swobodę i mogą robić rzeczywiście to co naprawdę chcą. Z tyłu głowy pewnie jest blokada, która hamuje pewne czynności, bo nie wypada, bo to nie fair wobec partnera itd. Tylko czy to przypadkiem nie oznacza, że nie ma się pełnej swobody i nie możemy zrobić czegoś co naprawdę chcemy? Warto przemyśleć. Oczywiście zdarzają się wyjątki (bardzo rzadko) i szacun dla tych, którzy potrafią się wyszumieć na 100% nie mając w podświadomości, że coś nie wypada. Podziwiam takich ludzi, którzy są w długich związkach w młodym wieku i potrafią bawić się razem, jak i osobno. Wiele zależy od psychiki, charakteru i dojrzałości tych osób. Rozkminiam także motyw czy po iluś latach  te osoby się po prostu sobą nie znudzą, bo od czasów młodzieńczych tylko jedna mordka przy stole i w łóżku, ale to poruszę niedługo w notce pod tytułem: Przyzwyczajenie.

Co jak młody człowiek się nie wyszumi? Jednym słowem- kaplica. W wieku średnim dopadnie człowieka myśl, że źle wykorzystał czas młodości, że czegoś mu brakuje. Zacznie szukać czegoś nowego. To może przynieść same złe konsekwencje. Czy warto narażać się na konsekwencje, które wyjdą po wielu latach? Moim zdaniem nie, jednak każdy ma swój rozum i wolną wolę.

Peace!

sobota, 23 listopada 2013

Garbik, fajeczka i poleciało

Początek sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich. Sezonu olimpijskiego. Sezonu, w którym biało-czerwoni powinni mieć wiele do powiedzenia.

W sezonie wiosenno-letnim żyje żużlem i się czeka na zawody GP, SEC i mecze ligowe. Tak to się kręci od weekendu do weekendu. Nadchodzi zima i w telewizorze najczęściej goszczą skoki narciarskie więc chce się powiedzieć nareszcie. Nareszcie wystartował sezon skoków narciarskich, które są w Polsce jednym ze sportów narodowych. Na taki pułap wyprowadził ten sport oczywiście Adam Małysz. Gdy nasz Orzeł z Wisły zakończył karierę wielu zastanawiało się, co dalej będzie z polskimi skokami. Czy polscy skoczkowie będą tylko statystami w karuzeli Pucharu Świata? Nic takiego! Kiedyś był Małysz i długo, długo nic, a teraz mamy kilku zawodników z Kamilem Stochem na czele, którzy są w stanie wygrywać zawody. To rozbudza nadzieje na wysokie lokaty nie tylko w zawodach indywidualnych, ale i w drużynowych. Sukces indywidualny cieszy bardzo, ale drużynowy jeszcze bardziej, bo "drużyna" to brzmi dumnie. Balonik jest już oczywiście napompowany do granic, ale najważniejsze, aby nasi skoczkowie podchodzili do tego na luzie. Najlepszym tego przykładem jest rzecz jasna Piotr Żyła.

Na początek czwarte miejsce naszej drużyny w Klingenthal. Nie jest źle, a gdyby nie odwołali drugiej serii to pewnie byłoby dzisiaj pudło. Stoch, Żyła, Kubacki, Kot, Biegun i cała reszta naszych skoczków już w pierwszych treningach na śniegu pokazała, że są w formie. Oby ta forma utrzymała się przez cały sezon aż do Olimpiady w Soczi. Aby po rosyjskich igrzyskach w wywiadach nasi skoczkowie mogli powiedzieć: "garbik, fajeczka i poleciało", a Mazurek Dąbrowskiego rozbrzmiewał kilkakrotnie.



czwartek, 21 listopada 2013

Dziennikarstwo- mój wybór

Temat bardzo osobisty, ale uważam, że ważny. Dla mnie bardzo ważny, bo dziennikarstwo to coś z czym wiążę przyszłość, a wielu podchodzi do tego sceptycznie żeby nie powiedzieć, że po prostu niektórzy z tego się śmieją.

Wszystko zaczęło się parę lat temu. Nawet nie pamiętam dokładnie kiedy. Punktem przełomowym były chyba Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w 2006 roku. Wtedy to zafascynowałem się tym zawodem tak na maksa. Obejrzałem niemal wszystkie mecze niemieckiego mundialu i robiłem notatki z każdego meczu: składy, statystyki, moja ocena. Naprawdę mi się spodobało i postanowiłem się zacząć w to bawić. Po tych mistrzostwach zaczęło się pisanie różnych tekstów (tak do szuflady) i jakoś tak leciały dni, miesiące i lata. Prowadziłem różne blogi, współpracowałem z niszowymi portalami, bo wszędzie pierwszym warunkiem żeby pokazać się szerszej widowni było ukończenie 18 roku życia. Zaraz po osiemnastce nawiązałem współpracę z portalem przegladzuzlowy.pl. To tutaj dostałem pierwszą prawdziwą szansę od Agi (za co jestem wdzięczny i za co bardzo jej dziękuję). Dzięki współpracy z tym portalem mogłem choć po części poczuć się jak dziennikarz i w dodatku byłem związany ze sportem, który uwielbiam oraz mogłem być bliżej swojej ukochanej pilskiej Polonii. To tutaj nauczyłem się podstawowych pojęć dziennikarskich, to tutaj dostawałem pierwsze rady i pierwsze nagany. To tutaj się rozwinąłem. To tutaj zarobiłem swoje pierwsze pieniądze w tym zawodzie. Po prawie dwóch latach moje drogi z tym portalem się rozeszły, ale wspominam to jako wspaniałą przygodę. Poznałem tam wielu fajnych ludzi, z którymi kontakt mam do dzisiaj. Po rozstaniu z PŻ przyszedł czas na przygodę ze speedway.info. Tutaj pracuję do dzisiaj i obecnie się nigdzie nie wybieram. Skończył się sezon żużlowy więc żeby dziennikarsko nie wegetować nawiązałem współpracę z największym polskim portalem sportowym i tam piszę o siatkówce. Też fajna przygoda. Zawsze jakaś odmiana. Na jak długo? Czas pokaże. Liczy się to, co jest tu i teraz :) 

Mam pasję. Mam zacięcie w tym co robię. Mam jakieś doświadczenie. Żeby zgłębić swoją wiedzę na temat dziennikarstwa wybrałem takie też studia. Właśnie tutaj zaczyna się problem wielu ludzi (hejterów, krytyków- jak zwał tak zwał). Niektórzy pytają się mnie co studiuje to odpowiadam, że dziennikarstwo i spotykam się z ironicznym uśmiechem czy po prostu z pogardą. Dlaczego? Bo w Polsce nie ma miejsca dla humanistów? Bo po dziennikarstwie będę bezrobotny? Bo to ciężki kawałek chleba?  Z reguły z takimi opiniami spotykam się od osób, które studiują nauki ścisłe. Przecież nasz premier uważa, że nauki ścisłe to przyszłość i po nich ludzie będą mieli pracę. Młodzież  rzuciła się więc na studia matematyczne, informatyczne itd. Ktoś idzie na matematykę, a nie potrafi liczyć, ktoś idzie na ekonomie, a nie rozróżnia podstawowych pojęć, ktoś idzie na budownictwo, a nie wiem jak wygląda dom. Może troszkę ironizuję, ale tak jest. Wielu z tych młodych poszło tylko na te studia, bo myślą, że zaraz po skończeniu edukacji dostaną stałą robotę i minimum trzy tysiące na rękę. Tylko po pierwsze czy oni tyle zarobią? Po drugie i najważniejsze, czy oni będą zadowoleni z tego, co robią i czy ta praca będzie dawała im satysfakcję? Powątpiewam. Mozolne i nudne spędzanie osiem, dziesięć, dwanaście godzin w pracy aż do 65. roku życia? Jak ktoś lubi taką monotonię to proszę bardzo. Tylko, że w życiu chodzi o to by się spełnić w każdym detalu. Zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Oczywiście znajdą się osoby, które kochają matematykę, fizykę itd. Chwała im za to, bo tacy też są potrzebni. Jednak więcej jest takich, którzy wybierają taki kierunek, bo myślą, że będzie im łatwiej z pracą, a przy okazji śmieją się z osób wybierających studia humanistyczne. Trochę szacunku człowieku, bo bez humanisty nie umiałbyś napisać podania o pracę albo wniosku o zasiłek, a może Ci się to kiedyś przydać. 

Dla mnie chodzi o to by robić coś, co się kocha. By taka praca dawała Ci satysfakcję. Byś po każdym dniu, kładąc się spać mówił sobie: kurde wykonałem kawał dobrej roboty. Nawet jeśli dziennikarstwo to ciężki kawałek chleba to warto to robić. Niech każdy robi to co kocha i to co jest jego pasją! Tego też życzę każdemu.

Peace!

poniedziałek, 18 listopada 2013

Związek to nie więzienie

Obserwuje świat, obserwuje ludzi i coraz częściej rzuca mi się w oczy jeden fakt. Mianowicie taki, że coraz więcej związków wygląda jak więzienie. Chore, ale prawdziwe.

Każdy z nas był chyba kiedyś zazdrosny o coś lub o kogoś. W dzieciństwie byliśmy zazdrośni o zabawki, a im stawaliśmy się starsi to nasza zazdrość przechodziła na inne, bardziej poważne sprawy. Warto sobie w tym miejscu postawić pytanie czym była/jest spowodowana owa zazdrość. Odpowiedź jest prosta! Brakiem zaufania. Jak widzę gdy partner zabrania czegoś partnerce lub odwrotnie to nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Gdy ktoś komuś zabrania wyjść na piwo z kolegą, na plotki z koleżankami, na imprezę ze znajomymi to coś jest nie halo w takim związku. To jest ograniczenie wolności i swobody. Za przeproszeniem więcej wolności ma burek na smyczy dookoła swojej budy.

Rzeczywistość jest jeszcze brutalniejsza. Z reguły wygląda to tak, że chłopak mówi do znajomych, że nie idzie, bo mu się najzwyczajniej w świecie nie chcę, ale w tyle głowy ma obraz swojej dziewczyny, która walnie na niego przysłowiowego focha. Posłuchał raz, drugi, trzeci swojej wybranki i jest już owinięty wokół małego paluszka. Mijają dni, miesiące, lata, taki związek kwitnie (jak kaktus). Potem oświadczyny, ślub i założenie obrączek. W tym momencie obrączki symbolizują założenie kajdan, ponieważ już na wczesnych etapach związku było wzajemne ograniczanie się. Po ślubie to dopiero będzie zadyma. Wcześniej jeszcze udawało się wyjść na jakieś piwo czy coś, ale teraz to już człowieku zapomnij. Siedź w domu, jesteś mój i ja Cię nigdzie nie puszczam! Zakaz. Ban na wszystko.

To wszystko chyba nie tak powinno wyglądać. Powinno być bezgraniczne zaufanie do drugiej osoby i swoboda. Przede wszystkim w okresie młodzieńczym. Człowiek mający 20 lat nie powinien żyć jak osoba po sześćdziesiątce. Młodość musi się wyszumieć. Potem ludzie się dziwią, że są zdrady i tym podobne. Nie ma się czemu dziwić, bo zakazany owoc w końcu smakuje najlepiej.

wtorek, 12 listopada 2013

Obiektywizm

Dobry temat na post. Szczególnie po tym, co wczoraj działo się w polskich niezależnych i "obiektywnych" mediach. To może zacznę od początku.

Marsz Niepodległości ulicami Warszawy zorganizowany przez ruchy Narodowców. Nic w tym złego, że młodzi Polacy chcieli demonstrować swoje idee i racje. Nic w tym dziwnego, że doszło do sprzeczek i zadym na ulicach stolicy. Przecież jakoś młodzi ludzie muszą pokazać, że w tym kraju źle się dzieje i jak tak dalej będzie to może dojść tutaj do drugiego Egiptu czy Grecji. Zadymy, zadymami. Nie pochwalam tego, ale obraz przekazany przez media jest jeden... Wszyscy uczestnicy Marszu (około 100 tysięcy ludzi) to chuligani i faszyści. Bez wyjątku. Tam na pewno nie było dobrych ludzi! Dobra, dobra, a ktoś pomyśli sobie, gdzie tutaj w tym wszystkim kwestia obiektywizmu i profesjonalizmu? Przykład: dziennikarka stacji tvn24 w rozmowie z policjantem z komendy stołecznej w pytaniach sugerowała odpowiedź- "Wiadomo już co to za ludzie zakłócili przebieg marszu? Czy to były środowiska kibolskie?". Tak kilkakrotnie ta pani pseudo dziennikarka próbowała zasugerować w swoich pytaniach odpowiedź różnym rozmówcom. Czy przypadkiem nie powinna ona inaczej formułować swoich pytań?  Czy czasami obiektywizm zabrania kierować się swoimi domysłami oraz stereotypami? Jeśli już ta osoba, ta stacja dopuściła się do sugerowania odpowiedzi to niech wysłucha także drugiej strony. Co prawda przeprowadzone zostały rozmowy z organizatorami marszu, ale tak tylko w ramach, żeby nie było, że nie wysłuchaliśmy drugiej strony. Pogadali, pogadali, wytłumaczyli się, ale dalej mówimy swoje i robimy ludziom wodę z mózgu. Chyba nie na tym polega praca dziennikarza żeby sugerować odpowiedź i wałkować przez kilka godzin tylko jedną stronę medalu. Oglądając tę stację wczoraj od godziny 16 do 24, liczyłem, że pokażą również osoby, które w spokoju przeszły ten Marsz i spokojnie demonstrowali swoje poglądy. Na próżno.. Zapowiedź typu: Już o 23:30 pokażemy, że można było spokojnie przeżyć to Święto i przejść Marsz bez żadnych spięć" pozwoliła mi nawet uwierzyć, że pokazany zostanie Marsz Niepodległości z dobrej, w dużej części z prawdziwej strony. Włączam to i co widzę? Uroczystości przed grobem Nieznanego Żołnierza i marsz zorganizowany przez Prezydenta. Nie mówię, że to złe, bo to były ważne uroczystości, ale to wydarzyło się 12 godzin wcześniej i poświecili temu może 3 godziny, a faszyzmowi wśród młodych ludzi zostało poświęcone dwa razy tyle. Wiadomo, zło i agresja się zawsze sprzeda lepiej niż uroczystość z Prezydentem czy pokazanie tysięcy młodych ludzi, którzy w spokoju przeszli marsz. Bo co w tym sensacyjnego i sprzedajnego, że młodzi ludzie przeszli spokojnie marsz? Przecież wizerunek młodego człowieka mającego swoje zdanie równa się chuligaństwu i faszyzmowi, a gdyby tak pokazany został wizerunek znacznej części uczestników marszu to co wtedy? Czy stereotyp młodego Polaka by upadł? Czy TVN i inne tego typu media nie miałby o czym mówić?

Ktoś kto to czyta pewnie myśli sobie o mnie, że sam nie jestem obiektywny i jestem faszystą. Nie, nie nie. Faszystą to był Mussolini. Ja jestem młodym Polakiem, Patriotą, który kocha swój kraj i który będzie bronił swoich rówieśników walczących o swoje racje, bo każdy ma prawo do własnego myślenia i własnego zdania. Może nie jestem do końca obiektywny, ale na tym blogu są moje subiektywne opinie i moje poglądy. Nikt się nie musi z nimi zgadzać. Ciężko jest być obiektywnym. Wiem o tym doskonale z własnego doświadczenia. Pisząc artykuł o swojej ukochanej drużynie (przyp.red. Victoria Piła) to strasznie ciężko zachować obiektywizm, ale się staram. Co prawda, mój artykuł przeczyta 500 osób (z tego większość moich ziomków), a artykuł w ogólnopolskiej gazecie bądź reportaż w telewizji obejrzą miliony. Mógłbym sobie pozwolić w swoich artykułach na wodzę fantazji i radosnej twórczości własnej, jednak czytają to nie tylko kibice mojej drużyny. Etyka dziennikarska wymaga OBIEKTYWIZMU. Tego też wymagam od moich kolegów i koleżanek po fachu. Tym bardziej z tych mediów ogólnokrajowych, które docierają do milionów nieświadomych Polaków...


Peace!

poniedziałek, 11 listopada 2013

W obronie polskości

11 listopada- Święto Niepodległości. W 1918 roku Polska odzyskała po 123 latach niepodległość. Święto to powinno być najważniejsze dla wszystkich Polaków, ale czy tak jest w rzeczywistości?

Kto dzisiaj jest prawdziwym patriotą? Kto kocha swój kraj? Kto byłby dzisiaj w stanie oddać swoje życie za ojczyznę? Takich ludzi można policzyć na palcach jednej ręki. Dlaczego? Odpowiedzi jest wiele.

Po pierwsze- czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Młodzi ludzie nie znają historii Polski. Tego, że ich dziadkowie przelewali swoją krew za to żeby oni mogli żyć w wolnym kraju. Powstanie listopadowe, powstanie styczniowe, powstanie wielkopolskie i wiele innych ruchów narodowowyzwoleńczych, w których walczyli nasi przodkowie. Kto zna daty tych powstań i ogólny zarys historyczny? Młodzi teraz wolą stać z piwem pod sklepem i gadać o głupotach niż uczyć się historii. Bóg, honor, ojczyzna- to hasła nieznane młodemu Polakowi. Nie bez winy oczywiście jest tutaj polskie państwo (to samo państwo, które chce by młodzi ludzie byli patriotami). Ministerstwo ogranicza lekcje historii w szkołach. Idiotyzm! Jak można było do tego dopuścić?! Nie mogę tego pojąć. Czyżby rząd chciał, aby młodzi ludzie stali się europejczykami, światowcami, kosmopolitami?! Dlaczego? Warum? Why? почему? ?Por qué. Godzina historii w tygodniu to za mało. Jak można przez godzinę dowiedzieć się czegoś o historii Polski? W dodatku jeszcze w śmiesznych podręcznikach do nauki tego przedmiotu jest więcej o historii Wielkiej Brytanii, Francji czy USA niż o tym co się działo przez wieki na naszych słowiańskich ziemiach.  Po jaką cholerę Polakowi wiedzieć np. o "piciu bostońskiej herbaty" czy o zachciankach Ludwika XIV?! Polak powinien wiedzieć, że jego przodkowie począwszy od Piasta Kołodzieja walczyli o polskość i tożsamość narodową. Mieszko I, Bolesław Chrobry, Kazimierz Wielki, Władysław Jagięłło, Tadeusz Kościuszko, wszyscy powstańcy i żołnierze wyklęci! Wszyscy bez wyjątku walczyli o POLSKĘ i POLSKOŚĆ. Jak słyszę Prezydenta RP, który uważa, że w dobie internetu ograniczenie lekcji historii jest dobrym pomysłem, a młodzi ludzie przeczytają sobie w necie to co ich ciekawi to nie wiem czy  mam się śmiać czy płakać... Szlak jasny mnie trafia! Statystyczny młody Polak jest leniwy i jak go nie zmusi się do nauki to tego po prostu nie zrobi. Tym bardziej do nauki historii, która jest mało lubiana przez uczniów. Chyba każdy się tutaj ze mną zgodzi.

Po drugie przyznawanie się do tego skąd się pochodzi jest złe. Złe? Jak to złe? Ano normalnie. Wielu się wstydzi swojego pochodzenia i tego, że jest Polakiem. Bo stereotyp Polaka na świecie to cham, pijak, ćpun i złodziej. Niestety. Taki obraz nasi rodacy sami sobie wyrobili na zachodzie. Wiadomo, że ze stereotypami jest ciężko zerwać więc lepiej nie przyznawać się do tego skąd się pochodzi. Taki przykład... Będąc w jednym ze sklepów w Holandii rozmawiam po polsku i wszyscy mi patrzą na ręce, bo myślą, że oczywiście coś ukradnę. Chwilę później do tego sklepu wchodzi grupka Polaków i rozmawiają ze sobą po... angielsku. Dwóch zagaduje sklepową, a trzeci kradnie wódkę. Wnioski? Nasuwają się same.

Po trzecie- po co być patriotą skoro nie ma z tego żadnych korzyści? Nikt mi za to nie płaci, a i w mordę można za to dostać. Polacy nie odnoszą sukcesów na świecie w żadnej dziedzinie. Jestem, żyje w tym pięknym (krajobrazowo) kraju, ale patriotą nie będę, nie zaśpiewam hymnu, nie będę cieszył się z sukcesów Polaków na arenie międzynarodowej, bo mnie wyśmieją. Z takiego założenia wychodzi wielu i jest jak jest...

Dzisiaj ktoś kto walczy o tożsamość narodową i dobro kraju, ale o takie prawdziwe dobro Polski, a nie takie, które w telewizji widzimy w postawie polityków,  może zostać nazwany... faszystą. Wniosek? Ciężko jest być patriotą, prawdziwym patriotą w kraju, który po prostu ogranicza działania tych, którzy Go naprawdę kochają , a biały orzełek i barwy biało-czerwone stanowią dla nich najwyższą wartość. Są jednak na szczęście ludzie i grupy, którzy walczą o polskość. Ku chwale ojczyzny!


Na zakończenie taki kawałek, który w sam raz pasuje do tego, co napisałem powyżej. Resztę pozostawiam do własnego przemyślenia...

http://www.youtube.com/watch?v=3VZwSo9Hi2M

sobota, 9 listopada 2013

Pierwszy

To już mój kolejny blog w życiu. Było ich parę i każdy z nich miał swoją niepowtarzalną historię. Ten również ma, ale o tym może dalej. Poprzednie blogi były o różnej tematyce, na różnych blogowych platformach. Upadały najzwyczajniej w świecie przez grzech lenistwa i chroniczny brak czasu. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej.

Ostatni czas mnie natchnął do założenia tego bloga. Długo się do tego zbierałem i jestem. Potrzebuje tego bloga, żeby wyrazić swoje subiektywne opinie na tematy związane z życiem i przede wszystkim ze sportem! Jako dziennikarz jestem zobligowany do obiektywizmu, a tutaj będę mógł wyrazić swoje opinie ostrzej i bardziej bezpośrednio. W głowie mam wiele myśli, które chciałbym przelewać na papier. Tak oto będę je przelewał na ten wirtualny papier, tutaj, na tym blogu.

Na koniec może parę słów o tytule, który jest obecnie w wersji roboczej. Może taki zostanie, a może przyjdzie mi do głowy lepszy pomysł. Pasja jest najważniejsza w życiu człowieka. Człowiek bez pasji jest jak drzewo bez wody i usycha. Ja mam swoją pasję. Jest nią sport i dziennikarstwo sportowe. Dzięki temu mogę oderwać się od świata, który jest czasem troszkę skomplikowany. 

Peace.